Mnie też jęzor swędzi nie tylko w pouczaniu przy opiece nad Hanią! ja panna jestem i zwariowana na punkcie porządku i układnia rzeczy według sobie tylko zrozumiełego schematu! nienawidzę, jak ktoś coś przesunie, położy nie na swoim miejscu itp. A jak otwieram szufladę J, to nie mogę się oprzeć i ukladam mu koszulki kolorami
No co ja na to poradzę? więc walczę też ze sobą i staram sie chociaż w sprawie wychowania Hani go nie tępić. Niech robi jak umie, czasem się wtrące, ale niezłośliwie. Choć muszę przyznać, że na początku mu strasznie dogryzałam że wszystko na mojej głowie, że on nic nie robi itp...Ale muszę czasem przygryźć jęzor, bo niepotrzebnie wprowadzam nerwową atmosferę!
Racja...ODPOWIEDZIALNOŚĆ...przeraża mnie to słowo...To już nie zabawa w mamę laką bobaskiem...to mały człowiek, który niedawno był tak niekłopotliwy siedząc sobie głęboko w brzuchu...A teraz wylazł i trzeba metodą prób i błędów opracować sobie nową strategię działania...Będzie dobrze, damy radę...W końcu tyle pokoleń wyrosło jakoś, więc i my to przeżyjemy z dumnie uniesionymi głowami. No mamy siebie na szczęście i możemy się wspierać, choćby na odległość..zawsze coś!
A ja dziękuję Bogu za rodziców, bo się nie wtrącają i nie pouczają! a ja jak nie wiem, to pytam...A jak uważam, że nie mają racji to czasem wolę przemilczeć...Nie chcę im robić przykrości. No a że nie włażą mi w życiu z butami to nie mam prawa ich agresywnie atakować...
Muszę gnać do Hani...i na obiad...