: 01 sty 2010, 23:33
Ja w pierwszej ciąży miałam w ściennym kalendarzu zaznaczone tygodnie ciąży, dodatkowo w każdym tygodniu rozpiskę co akurat dziecko porabia (czyli jak rośnie i się rozwija) i wisiało to na środku ściany :) i czytałam te już teraz nudne (bo cyklicznie powtarzają to samo) "Mamo to ja" i "dziecko" i inne.
W drugiej, jako że sporo się zapomniało prze te 4 latka ;) dokształcałam się książką "w oczekiwaniu na dziecko", a właściwie czytałam co miesiąc rozdział, doczytywałam potem w razie potrzeby. Natomiast największą jazdę miałam na przebieg porodu (swoją drogą, fajnie w tej książce opisany, etap po etapie), bo nie chciałam ani nacięcia, ani naciskania na brzuch przez lekarza, ani oczekiwania na drugą fazę porodu w szpitalu (wolałam w domu)
A teraz :) cieszę się, bo mi jest na tyle fajnie w tej ciąży, że czasami zapominam, że jestem (chyba przez brak objawów)
Co innego jak Kluska zacznie kopać. Co, zdaje mi się, nastąpi lada chwila, bo tak jakby się tam rozpycha... ale tak delikatnie, że nie wiem sama....
W drugiej, jako że sporo się zapomniało prze te 4 latka ;) dokształcałam się książką "w oczekiwaniu na dziecko", a właściwie czytałam co miesiąc rozdział, doczytywałam potem w razie potrzeby. Natomiast największą jazdę miałam na przebieg porodu (swoją drogą, fajnie w tej książce opisany, etap po etapie), bo nie chciałam ani nacięcia, ani naciskania na brzuch przez lekarza, ani oczekiwania na drugą fazę porodu w szpitalu (wolałam w domu)

A teraz :) cieszę się, bo mi jest na tyle fajnie w tej ciąży, że czasami zapominam, że jestem (chyba przez brak objawów)

Co innego jak Kluska zacznie kopać. Co, zdaje mi się, nastąpi lada chwila, bo tak jakby się tam rozpycha... ale tak delikatnie, że nie wiem sama....
