: 26 paź 2007, 19:53
swbasia, możesz być pewna, że myślałam. Ale jestem tylko człowiekiem. Ale nie chcę się z tego tłumaczyć. I nie muszę. Mogę tłumaczyć się tylko przed własnym dzieckiem. Tak tylko na marginesie: napisałam "kilka machów" nie papierosów. Proponuję poskromić nieco swą zjadliwość, bo to też szkodzi i na dziecku na pewno się odbija- chyba nie chcemy, żeby dzieciątko było zdenerwowane? Ono czuje Twoją złość...
I jeszcze przypomniała mi się jedna historia:
Jakiś czas temu moja znajoma (palaczka) zaszła w ciążę- "tatuś" umył rączki i ożenił się z inną panienką. Rodzice dziewczyny urządzili jej istne piekło na ziemi. Została sama z dzieckiem. Próbowała rzucić palenie, ale nerwy ją zjadały. Ginekolog oczywiście kazał rzucić. Koleżanka nie dała rady, ale ograniczyła. Przy kolejnej wizycie przyznała się lekarzowi, że nie da rady, bo sytuacja ją przerasta itd. I wtedy lekarz powiedział, że z dwojga złego palenie jest mniejszym złem niż nieustanny stres. Na szczęście sytuacja z rodzicami jakoś się ociepliła i dziewczyna fajki odstawiła zupełnie. dzieciątko urodziło się zdrowe na szczęście. Co oczywiście nie znaczy, że popieram palenie w ciąży czy podczas karmienia, ale mam w sobie trochę zrozumienia i tolerancji. Nie jestem zresztą Don Kichotem czy Judymem, który podejmuje samotną walkę przeciw czemuś, czego zmienić się nie da...
I jeszcze przypomniała mi się jedna historia:
Jakiś czas temu moja znajoma (palaczka) zaszła w ciążę- "tatuś" umył rączki i ożenił się z inną panienką. Rodzice dziewczyny urządzili jej istne piekło na ziemi. Została sama z dzieckiem. Próbowała rzucić palenie, ale nerwy ją zjadały. Ginekolog oczywiście kazał rzucić. Koleżanka nie dała rady, ale ograniczyła. Przy kolejnej wizycie przyznała się lekarzowi, że nie da rady, bo sytuacja ją przerasta itd. I wtedy lekarz powiedział, że z dwojga złego palenie jest mniejszym złem niż nieustanny stres. Na szczęście sytuacja z rodzicami jakoś się ociepliła i dziewczyna fajki odstawiła zupełnie. dzieciątko urodziło się zdrowe na szczęście. Co oczywiście nie znaczy, że popieram palenie w ciąży czy podczas karmienia, ale mam w sobie trochę zrozumienia i tolerancji. Nie jestem zresztą Don Kichotem czy Judymem, który podejmuje samotną walkę przeciw czemuś, czego zmienić się nie da...