: 01 lut 2008, 16:24
100 LAT DLA AMELKI JAGÓDKI Z OKAZJI UKOŃCZENIA 1 ROCZKU!!!!!!! ROŚNIJ ZDROWO, BĄDŹ SZCZĘŚLIWAI RADOSNA JAK SŁONECZKO I JAK WIOSNA
Eva Tobie również życzę samych szczęśliwych dni z okazji urodzinek Ja również niedługo dołączę do mam 30-letnich też w lutym hihi
Twój opis porodu i tych kilku dni przed jest cudny Oczywiście też się wzruszyłam. Mnie o mało nie spotkał podobny los tzn szpital, bo tak samo spuchłam, ale wtedy akurat były święta Bożego Narodzenia i mój lekarz przepisał mi różne leki i powiedział, że najwyżej do szpitala pójdę zaraz po świętach. Na szczęście leki pomogły trochę, przez cały miesiąc kilka razy dziennie chodziłam na spacerki na pomiar cinienia i obyło się bez szpitala
Mamcia Foteczki śliczne! I Julcia oczywiście też
asiam chciałam coś napisać, co pamiętam z przed roku o tobie i Łukaszku ale też poczekam z tym do 26 lutego
mama Julci fajny pomysł ze wspomnieniami z porodu
u mnie było tak:
Joasia urodziła się 2 tygodnie przed terminem dlatego nie jest 100% lutówką ale fajnie , że mogłam z wami zostać
Tego dnia był mroźny słoneczny dzień, a ja miałam umówioną wizytę kontrolną u ginekologa na południe, a wcześniej rano miałam KTG które żadnych skurczy nie wyłapało. Poszłam więc sobie pieszo do banku, po jabłuszka, do sklepu, naprawdę dużo cpochodziłam przed tą wizytą u lekarza.
No i jak już byłam w gabinecie dowiedziałam się, że rozwarcie mam już na 5 cm i mam się zgłosić od razu na salę porodową Byłam kompletnie zaskoczona, poryczałam się ocywiście i .... poszłam do domu zamiast na porodówkę
Poczekałam na męża, spakowałam ostatnie drobiazgi i badania do torby, wysłałąm jeszcze męża na spacer z psem bo nie wiadomo było kiedy wrócimy i dopiero potem poszliśmy pieszo do szpitala. Tam już na sali podłączono mnie do KTG i po jakimś czasie pojawiły się dopiero pierwsze skurcze, kiedy odeszły mi wody to nawet nie pamietam. Lekarz, które mnie badał stwierdził, że na dobranockę będę miała już dzidzię ze sobą, ale pomylił się o 40 minut hihi. Mój mąż dzielnie mi towarzyszył, masował plecy , podawał wodę do picia i żartował Nagle stwierdził przy największym skurczu "normalnie rodzisz" - myślałam , że pęknę ze śmiechu i nie wiedziałam czy się śmiać czy ryczeć z bólu Potem bardzo mi pomógł przy samym rodzeniu przytrzymywać nogę bo ja prawie nie miałam już siły,
Cały poród trwał 4 godziny, a parte skurcze ( które o dziwo były prawie wcale niebolesne w porównaniu z wcześniejszymi) 23 minuty i na świecie pojawiła się nasza kochana Joania Była taka malutka i taka śliczna, patrzyła na nas szeroko otwartymi oczkami, rozprostowywała sobie paluszki i przeciągała się leżąc na moim brzuchu. Była taka cieplutka i w dotyku jak aksamit
Jeju jakie to były cudowne chwile Wszystkie pielęgniarki i lekarz, którzy byli przy porodzie badzo szybko sobie poszli zostawiając nas z naszym szczęściem na 2 godziny, które bardzo szybko mi minęły, przystawiłam moją córeczkę pierwszy raz do piersi - to też było cudowne i dopiero potem przyszły 2 miłe położne zmierzyś Joasię itp i dały mi zawiniątko i poszliśmy na salę poporodową. Te 3 dni wspominam jako najszczęśliwsze chwile w moim życiu - 24h na dobę z moją córeczką i nic innego mnie nie obchodziło, bo niestety już w dzień wyjścia do domu dopadły mnie niemiłe historie z moją szefową - szkoda gadać.
Pamiętam jak byłyście zaskoczone, że ja już urodziłam, nawet skopiowałam sobie kilka postów ze starego forum i całe szczęście bo ono potem zniknęło.
Pamiętam, też rozmowę telefoniczną z naszą kochaną Elviską - ona tak się cieszyła że Joasia już jest z nami, chciała, żebym przysłał jej więcej fotek niż te które zamieściłam na forum, no ale potem ona trafiła do szpitala gdzie czekała na Jasia...... dalej nie piszę... bardzo często o niej myślę
Eva Tobie również życzę samych szczęśliwych dni z okazji urodzinek Ja również niedługo dołączę do mam 30-letnich też w lutym hihi
Twój opis porodu i tych kilku dni przed jest cudny Oczywiście też się wzruszyłam. Mnie o mało nie spotkał podobny los tzn szpital, bo tak samo spuchłam, ale wtedy akurat były święta Bożego Narodzenia i mój lekarz przepisał mi różne leki i powiedział, że najwyżej do szpitala pójdę zaraz po świętach. Na szczęście leki pomogły trochę, przez cały miesiąc kilka razy dziennie chodziłam na spacerki na pomiar cinienia i obyło się bez szpitala
Mamcia Foteczki śliczne! I Julcia oczywiście też
asiam chciałam coś napisać, co pamiętam z przed roku o tobie i Łukaszku ale też poczekam z tym do 26 lutego
mama Julci fajny pomysł ze wspomnieniami z porodu
u mnie było tak:
Joasia urodziła się 2 tygodnie przed terminem dlatego nie jest 100% lutówką ale fajnie , że mogłam z wami zostać
Tego dnia był mroźny słoneczny dzień, a ja miałam umówioną wizytę kontrolną u ginekologa na południe, a wcześniej rano miałam KTG które żadnych skurczy nie wyłapało. Poszłam więc sobie pieszo do banku, po jabłuszka, do sklepu, naprawdę dużo cpochodziłam przed tą wizytą u lekarza.
No i jak już byłam w gabinecie dowiedziałam się, że rozwarcie mam już na 5 cm i mam się zgłosić od razu na salę porodową Byłam kompletnie zaskoczona, poryczałam się ocywiście i .... poszłam do domu zamiast na porodówkę
Poczekałam na męża, spakowałam ostatnie drobiazgi i badania do torby, wysłałąm jeszcze męża na spacer z psem bo nie wiadomo było kiedy wrócimy i dopiero potem poszliśmy pieszo do szpitala. Tam już na sali podłączono mnie do KTG i po jakimś czasie pojawiły się dopiero pierwsze skurcze, kiedy odeszły mi wody to nawet nie pamietam. Lekarz, które mnie badał stwierdził, że na dobranockę będę miała już dzidzię ze sobą, ale pomylił się o 40 minut hihi. Mój mąż dzielnie mi towarzyszył, masował plecy , podawał wodę do picia i żartował Nagle stwierdził przy największym skurczu "normalnie rodzisz" - myślałam , że pęknę ze śmiechu i nie wiedziałam czy się śmiać czy ryczeć z bólu Potem bardzo mi pomógł przy samym rodzeniu przytrzymywać nogę bo ja prawie nie miałam już siły,
Cały poród trwał 4 godziny, a parte skurcze ( które o dziwo były prawie wcale niebolesne w porównaniu z wcześniejszymi) 23 minuty i na świecie pojawiła się nasza kochana Joania Była taka malutka i taka śliczna, patrzyła na nas szeroko otwartymi oczkami, rozprostowywała sobie paluszki i przeciągała się leżąc na moim brzuchu. Była taka cieplutka i w dotyku jak aksamit
Jeju jakie to były cudowne chwile Wszystkie pielęgniarki i lekarz, którzy byli przy porodzie badzo szybko sobie poszli zostawiając nas z naszym szczęściem na 2 godziny, które bardzo szybko mi minęły, przystawiłam moją córeczkę pierwszy raz do piersi - to też było cudowne i dopiero potem przyszły 2 miłe położne zmierzyś Joasię itp i dały mi zawiniątko i poszliśmy na salę poporodową. Te 3 dni wspominam jako najszczęśliwsze chwile w moim życiu - 24h na dobę z moją córeczką i nic innego mnie nie obchodziło, bo niestety już w dzień wyjścia do domu dopadły mnie niemiłe historie z moją szefową - szkoda gadać.
Pamiętam jak byłyście zaskoczone, że ja już urodziłam, nawet skopiowałam sobie kilka postów ze starego forum i całe szczęście bo ono potem zniknęło.
Pamiętam, też rozmowę telefoniczną z naszą kochaną Elviską - ona tak się cieszyła że Joasia już jest z nami, chciała, żebym przysłał jej więcej fotek niż te które zamieściłam na forum, no ale potem ona trafiła do szpitala gdzie czekała na Jasia...... dalej nie piszę... bardzo często o niej myślę