wspomnienia - a u mnie to wyglądało tak. Tego dnia 13 lutego bylam umówiona z moją lekarką w szpitalu na badanie. Oczywiście torbę mialam już spakowaną i wzięliśmy ją do bagażnika samochodu. Tak więc byłam umówiona na godzinę 8. Jak przyjechaliśmy do szpitala to okazalo się, że nie ma mojej lekarki i prztyjedzie dopiero na godzinę 12. No to zdecydowaliśmy się z mężulkiem, że wrócimy do domu i albo pojedziemy o tej 12 do szpitala albo pojedziemy na drugi dzień do jej gabinetu.
Jak wracaliśmy do domu to ja zaczęlam miec takie dziwne pobolewania brzucha. nawet nie pomyslalam, że zaczynam rodzic - , mowię tylko do mojego męzusia, że mam takie dziwne bóle - a on do mnie To Ty może dzisiaj urodzisz naszego misia !!!, A ja do niego - no co TY, jeszcze nie chcę rodzic
WSróciliśmy do domu, zjedliśmy sniadanie. Poszliśmy na spacer z naszym psiakiem. no i zdecydowaliśmy, że jednak pojedziemy do tego szpitala do mojej lekarki.
O 12 lekarka mnie przyjęła - i mówi do mnie - ale Pani jest dzielna. A ja - a co się stało? Bo Pani ma rozwarcie na 5 cm - na porodówkę. No i ja w tym momencie zbladłam i przerazilam się, że to już -No i teraz to już na dobre zaczęlam się denerwowac. o godzinie 13 przyjęli mnie na oddział. Potem wiecie jakieś badania, USG, KTG, niestety lewatywa i dali mi kroplówkę na przysppieszenie akcji porodowej. Dostaliśmy fajną salę do porodow rodzinnych - w sumie były to 2 pomieszczenia. W jednym łozko, łazienka, stoliczek, piłka itp a w drugim już łózko. Prawie 1 godzinę przesiedziałam pod prysznicem. Polozna zaglądala co jakiś czas. mżą masowal mi plecy.
Liczyliśmy skurcze- w pewnym momencie mąż mówi do mnie Słuchaj skurcze są co 2 minuty - jak fajnie !!! a ja do niego - Jak dla kogo fajnie !!!! - a on biedulek miał na mysli, że już niedługo nasza dzidzia będzie z nami.
o godzinie 16.00 przyszla polozna i mowi, że mam przejsc do tej drugiej sali. A tam już czekal na mnie lekarz, pielegniarki.... No i zaczęło się.... dostałam kolejną kroplowkę bo skurcze zanikaly..... okazało się że położna źle mi wlożyla iglę i zamiast do żyły lecialo wszystko na bok - ja tego nie zauważylam, bo przecież siedziałam pod tym prysznicem....
O godzinie 16.50 na świat przyszedl nasz kochany Tobiaszek.
Teraz już nie pamiętam o bólu....... Jesteśmy szczęśliwy z męzem, bo mamy nasze ukochane dziecko...