Tibby, a jest takie jedzenie, które by zjeść musi gryźć? Dawaj mu jak najwięcej okazji do gryzienia i poznawania nowych konsystencji (buzią, rękoma) bo wyrośnie na takiego tyfusa jak mój Bart.
Dla niego za twarde kiwi, jabłko ze skórką- nie do przełknięcia. (za długo mu dawałam kaszki i papiszony, ot co).
Mięso, jak długo się gryzie -nie połknie. Nie ma szans. Milena łyka jak kaczka. Trzy gryzy, pomemlanie mięcha i ŁYK. Bart jak nie przetrze potrawy w buzi na "papkę" nie zje.
Wiesz gdzie moje dzieci najchętniej jedzą owoce? Z innymi dziećmi.
Np. mandarynki ich zwykle nie interesują. Jak jestem u kolezanki, obierzemy mandarynki, to cała zgraja się rzuca.
A jeszcze lepiej jak np. ma 3 do wyboru. Np: winogrona, mandarynka, rodzynki na dużym talerzyku. Dostaje miseczkę, łychę i nakłada sobie co chce (albo ręką). Wybiera, ma wplyw na to co wybierze!!! Dzieci lubią mieć wpływ na to co mają na talerzu. To zachęca. Nawet jak miałby tylko polizać i odłożyć. To już krok naprzód.
Podobnie z innymi potrawami.
Takie maluchy czują to napięcie przy posilkach, a pewnie z lekka was to stresuje...
Ja póki nie odpuściłam, to Bart nie jadł żadnego mięsa przez 2 bite lata. Aż pewnego dnia sięgnął
sam po mielonego, i szamał trzymając go w ręce.
Co do nocnika jeszcze...
Dzisiaj robię obiad. Mila się kręci... coś mi podejrzanie wygląda, więc pytam czy chce siusiu. "nie". Za dosłownie 30 sekund słyszę plusk na podłodze- leje! "O nie! już leć do łazienki" pogoniłam :)
Poleciała, rozebrała się (zanim umyłam ręce od mięsa ufunflane), i siedzi na tronie!
Ok. Czekam.
Wstała i mówi- popa (kupa)
No i BYŁA!
Potem przed spacerem też zrobiła (oczywiście bez wołania. musiałam ja ją zaprowadzić)