po kolejnych chyba jest lepiej, przynajmniej u mnie było.
Może dlatego, że nikt mi dziecia na chama nie wyciskał przez otworek.
Przy milce nawet nie pękłam, nie mówiąc o cięciu.
Więc różnie może być.
wiem, że może być różnie, dziecia też mi nikt na chama nie wyciągał, porób był ok, na prawdę opieka super i położne, ale ja zawsze byłam (i jestem) wąska - wiemey jakie obszary mam na myśli

- i czułam, że dziecko powyżej 3,5 kg może mnie "naruszyć" w środku i niestety moje przeczucia się potwierdziły. Na początku nie chciałam nacinania, bo lekarz prowadzący twierdził, że dzidziuś będzie w granicach 3,300 a jak mi w szpitalu usg zrobili wyszło prawie 4 kg mało się nie poryczałam, bo się po prostu bałam konsekwencji jego wielkości i nie miałam nic przeciw nacięciu, bo wolałam to niz popękac na zewnątrz. Ja przez wadę wzroku miałam skrócony czas parcia a co za tym idzie Damian musiał być niemal głową na wierzchu żebym mogła przeć, aby oczu nie przeciążyć, niestety po urodzeniu go jak zaczęli mi zszywać nacięcie zaczęłam krwawić, lekarz wystarszył się, że szyjka "poszła", zbadali mnie i okazało się, że szyjka ok, ale bardzo jestem w środku porozrywana, rozpruli nacięcie i wzieli się za "cerowanie" środka - półtorej godz. - poród w porównaniu z tym to był pikolo
Mimo, że lekarz potem na wizycie kontrolnej powiedział, że wszystko się ładnie goi to ja się tak bałam, że będzie bolec że każda próba seksu po prostu bolała - to siedziało w mojej głowie i duuuużo czasu minęło zanim sobie z tym poradziłam, a dokłądniej po półtorej roku już miałam taką chcicę, że zmolestowałam męża - poszłąm na żywioł i był taki seks że siwy dym, ale wcześniej nawet nie czułam potrzeby seksowania przez strasz o ból
asiab, będzie dobrze z tymi wynikami, zobaczysz
wiem co masz na myśli... Mnie nacięli (oczywiście), a i w środku popękałam.
nie wiem, wielu sie wydaje, ze kobieta musi przeć, pomagać skurczom, a prawda jest taka, że to przez pozycje lezące. Gdyby dać grawitacji pomóc, parłoby sie prawie samo.
No ale wszystko zależy od pozycji i decydujący czynnik to personel.
generalnie bardzo częstymi "powikłaniami" są:
-"za słabe" skurcze na początku
-podanie oxy
-bardzo bolesne p oxy
-podanie czegoś przymulającego
-zarówno oxy jak i przymulacze mają pływ na tętno dzieka
-na koniec przyj na chama bo dziecko traci tetno.
Takie zamknięte koło.
jak pójdzie jedno ogniwo, reszta się sypie.
myszko, a ktoś cię mierzył?? Tzn wewnętrznie miedncę czy stwierdzasz, że jesteś wąska po biodrach?
Bo jeśli masz obawy, że duże dziecko się nie zmieści, to niech zmierzą miednicę, ale wewnętrznie. To się jakoś fachowo nazywa. ja nie wiem jak. Wtedy powinni inne kroki podjąć, a nie ryzykować twoim i dziecka zdrowiem.
Ale zwykle przy drugim porodzie kości lepiej pracują i rozłażą się, to samo drogi rodne.
Byleby nie pospieszali, bo kobieta to nie imadełko i nie rozszerza się na zawołanie.
Trzeba dać temu procesowi czas... Nie bez powodu poród trwa tyle ile trwa. I skracanie go "bo będzie szybciej" to w w sporej ilości przypadków- porżka na końcu.
Dowodzą tego porody w krajach gdzie inaczej się podchodzi to ingerencji medycznych w proces porodu. Startystyk nie znam.
Chyba tylko jakimś cudem i dlatego, że to było moje 3 dziecko nie popękałam rodząc milenę, podczas gdy rozwarcie po oxy poszło w 30 min od 6cm do pełnego i parte od razu.
Tu w UK połozne robiąc wywiad ze mna robiły TAKIE OCZY słuchając, ze a to dostałam dolargan, a to oxy, a to mnie nacięli. No, ale tutaj rodzenie naturalnie i aktywnie kwitnie od lat 70tych, 80tych, a nie jak w PL bardzo opornie od czasu fundacji rodzić po ludzku.
Teraz czytam, że jest coraz więcej ludzkich szpitali, dobrych położnych, ale jak rodziłam bartka, i czytałam raporty- prawie same rzeźnie.