Zal mi tych naszych dzieci. Na pewno wiele chciałyby powiedzieć... to musi być frustrujące...
Milena mówi, mówi, czasami mi trzy razy powtarza, a ja jej nie rozumiem...
bełkot w 80% jej mowy.
wisnia, ale mowa właśnie rozwija się w mózgu... więc coś musi być tam na rzeczy, wiadomo.
A czego ma ten neurolog szukać dokładnie?
A ty miałaś ciężki poród z Zuzią? Milena to moja jedyna dziecina wypchnięta kroplówką (oxy), bardzo ekspresowo, jak pod ciśnieniem... ucisk musiał być spory, była owinięta pępowiną, sina jak śliwka (choć to raczej hmmm normalny widok u noworoda)... ale ja tak się zastanawiam nad tym wszystkim...
lewa półkula w większej części odpowiada za mowę i rozwój systemu językowego... a nuż coś uszkodzili tym poganianiem tempa??
Żałuję, że żałowałam wtedy kasy na poród w domu...
Urodziłaby się na spokojnie...
nie wiem czy pisałam, ale mimo, że zaczęła się jej mowa, została odesłana na speech therapy (terapię mowy).
W czerwcu/lipcu, gdy miałam spotkanie z nauczycielką przedszkola, zgłosiłam, że nie mówi dobrze (wtedy mówiła tylko swoje stałe słowa) i już we wrześniu szkoła mnie zawołała, i poinformowali, że jak chcę (a chcę), to będzie miała terapię.
Już dzwoniłam umówić termin, ale nie oddzwonili jeszcze z potwierdzeniem.
Jedyna obawa: terapią chyba objęty będzie j.angielski. A jednak liczę, że jakieś ćw. ogólnorozwojowe też będą... A z Polskiego chyba wykupię jej kilka godzin ciut później, jak będę wiedziała na czym stoję, u polskiego logopedy.