: 31 maja 2009, 20:21
Witam...
mam dobre newsy
bylismy u mamy, jest przytomna, rozmawia normalnie, parametry sa w normie... mama dostaje leki, plazme i musi lezec na plasko, zeby Jej sie cisnienie w czasce unormowalo... Poki co, jest ok, mama troche narzeka, ze ja wszystko boli, jest nadal posiniaczona i opuchnieta, ale poza tym - jest w miare ok. Podaja Jej jeszcze tlen i leki przeciwbolowe, wiec jest troszke ospala. Ale jak weszlam do Niej i otworzyla oko (na razie jedno, bo drugie ma opuchniete i zamkniete) i zaczela do mnie mowic, to myslalam, ze sie rozplyne ze szczescia... Calowalam Ja po reku i mowilam jak dobrze Ja znowu slyszec...
Mama nic z wczoraj nie pamieta, nic Jej nie mowilismy, ze to przez to, ze byla nieprzytomna... Mowila, ze plakala i bylo jej smutno, ze nikt z rodziny do Niej nie przyjechal, ale ja mowilam jej, ze bylismy wszyscy, tylko spala, a my nie chcielismy jej budzic, bo powinna odpoczywac. Byla spiaca, ale dzielnie z nami rozmawiala po kolei (wchodzilismy pojedynczo) i nie chciala, zebysmy wychodzili. Oplacilam jej znowu pielegniarke na noc (biora 300 zl za noc, wiec poszlo juz 900 zl), bo lekarz powiedzial, ze jeszcze tej nocy sie przyda, ale to juz chyba ostatni raz. Generalnie lekarz mowil, ze wszystko powinno byc juz ok, mama polezy jeszcze na tej sali do srody, moze czwartku, a jesli nic sie nie bedzie dzialo, to przeniosa Ja potem na ogolna pooperacyjna. lekarz mowi, ze jest jeszcze zagrozenie, ze ten stan sie znowu nagle pogorszy tak, jak ostatnio, ale niewielkie, wiec ma nadzieje, ze teraz bedzie juz wszystko szlo ku dobremu. I ja tez mam taka nadzieje... Ulzylo mi strasznie, ale tak do konca odprezyc sie nie moge. Postaram sie jutro znowu uciec z pracy i pojechac do mamy...
Bosh, od razu zachcialo mi sie zyc... Oby juz nic zlego sie nie dzialo... ja juz chyba wyplakalam wczoraj wszystkie lzy, dzisiaj wygladalam koszmarnie, oczy spuchniete, tragedia... Ale mama chyba niczego nie zauwazyla, trzymalam sie przy Niej dzielnie, a Ona nawet zazartowala kilka razy...
aach, dziekuje za wszystko Dziewczyny, jestescie kochane...
Ja jutro do pracy... pan tez..., wiec z mala bedzie siedziala tesciowa. Lozeczko dzisiaj obnizylismy.
caluje Was, do jutra...
mam dobre newsy

bylismy u mamy, jest przytomna, rozmawia normalnie, parametry sa w normie... mama dostaje leki, plazme i musi lezec na plasko, zeby Jej sie cisnienie w czasce unormowalo... Poki co, jest ok, mama troche narzeka, ze ja wszystko boli, jest nadal posiniaczona i opuchnieta, ale poza tym - jest w miare ok. Podaja Jej jeszcze tlen i leki przeciwbolowe, wiec jest troszke ospala. Ale jak weszlam do Niej i otworzyla oko (na razie jedno, bo drugie ma opuchniete i zamkniete) i zaczela do mnie mowic, to myslalam, ze sie rozplyne ze szczescia... Calowalam Ja po reku i mowilam jak dobrze Ja znowu slyszec...




Bosh, od razu zachcialo mi sie zyc... Oby juz nic zlego sie nie dzialo... ja juz chyba wyplakalam wczoraj wszystkie lzy, dzisiaj wygladalam koszmarnie, oczy spuchniete, tragedia... Ale mama chyba niczego nie zauwazyla, trzymalam sie przy Niej dzielnie, a Ona nawet zazartowala kilka razy...




aach, dziekuje za wszystko Dziewczyny, jestescie kochane...
Ja jutro do pracy... pan tez..., wiec z mala bedzie siedziala tesciowa. Lozeczko dzisiaj obnizylismy.
caluje Was, do jutra...