Witajcie!!
Dawno mnie nie było
Od piątku jesteśmy w domku, Tosia nie potrafi sie zaaklimatyzować. Całkowicie ma teraz rozbity rytm dnia.
przez ten szpital.
Jak poszliśmy do przychodni skontrolować wagę Tosi to lekarka zdiagnozowała zapalenie płuc jako wrodzona wagę płodową. A moją opryszczkę pod nosem jako gronkowca i że małą zaraziłam sepsą. Ja na to w ryk a mój mąż zrobił jej taką awanturę że hej. Dała nam skierowanie do szpitala. Okazalo się że mała ma oskrzelowe zapalenie pluc i kataralne obustronne zapalenie uszu. Do tego mała nie przybierała na wadze, co było skutkiem tego że ją uszka bolały i nie potrafiła ssać. Przed każdym karmieniem i po karmieniu lekarze kazali mi ją ważyć, żeby skontrolować ile mała przybiera na wadze. Nie wspomnę że miała w sumie trzy wenflony i krew pobieraną i to nawet z główki. Stale dostawała antybiotyki i kroplówkę. Masakra, ja pierwsze dni w szpitalu przepłakałam. Musiałam sobie załatwić połówkę, bo szpital nie zapewniał łóżka dla rodziców, chyba że krzesło. Pomijając fakt że jestem w połogu i te karmienie piersią to jedyny plus tego to taki że zostało mi jeszcze 3 kg do wagi z przed ciąży, a przytyłam w ciąży 20. Za każdy dzień siedzenia w szpitalu na stołku musiałam płacić 7 zł, te nasze szpitale to jakaś parodia
Teraz jedynie musimy się zgłosić do laryngologa na kontrolę.
Widzę że jedynie ja karmię piersią. Powiem szczerze, że czasami były takie chwile że miałam takie momenty że myślałam żeby iść i kupić mleko sztuczne. ehhh
Tosia teraz póki co śpi a ja obiadek gotuje :))