: 14 maja 2007, 15:37
Hej dziewczyny - u nas już dziś spokój, cisza wszystko wróciło do normy, goście pojechali, Joasia teraz odsypia wrażenia z weekendu (chrzciny , imieniny itd)
Wczorajsza uroczystość udała się - mimo, że Joasia cały dzień była marudna - pewnie miała już dosyć tylu ludzi kręcących się u nas w jednopokojowym mieszkaniu od piątku.
Najpierw dała czadu u fotografa - zwykle jest pogodna i uśmiechnięta po jedzeniu i jak ktoś ją trzyma na rękach, ale u tego fotografa tak się darła, ze ja nie wiem co to będąza zdjęcia - co chwilę musiałam z nią wychodzić na ulicę, w między czasie mąż i chrzestni się ustawial , potem ja wpadałam z Joasia na sekundę szybko pstryk fotka i od nowa krzyk i płacz i znów uspokajanie itd. Ledwo weszliśmy do samochodu mała zaczęła się śmiać i gadać itd
Potem zasnęła ale obudziła się w kościele i cały czas była spokojna aż zaczęła się msza, a ona w krzyk i nikt nic nie słyszał, nawet widziałam jak inni rodzice poprosili ksiądza za ołtarzem , żeby włączył głośniej mikrofon Na szczęście mieliśmy fotelik i tak ją położyłam,tatuś ją pobujał i już był spokój za to inne dzieci zaczęły marudzić. Potem do polewania głowy znów ją wyjęłam z tego fotelika i na szczę,ście już do końca mszy była grzeczna - a siedzieliśmy w pierwszej ławce więc miała dobry widok na ołtarz i bardzo jej się ksiądz podobał i to co tam robił i cały czas się do niego śmiała i pluła i zagadywała " gle gle" hihi na szczęście niezbyt głośno...
Przyjęcie na ogródku też się udało, na szczęście pogoda dopisała, bo już się bałam , że nic z tego nie będzie jak cały zeszły tydzień było zimno i deszczowo.
Wczorajsza uroczystość udała się - mimo, że Joasia cały dzień była marudna - pewnie miała już dosyć tylu ludzi kręcących się u nas w jednopokojowym mieszkaniu od piątku.
Najpierw dała czadu u fotografa - zwykle jest pogodna i uśmiechnięta po jedzeniu i jak ktoś ją trzyma na rękach, ale u tego fotografa tak się darła, ze ja nie wiem co to będąza zdjęcia - co chwilę musiałam z nią wychodzić na ulicę, w między czasie mąż i chrzestni się ustawial , potem ja wpadałam z Joasia na sekundę szybko pstryk fotka i od nowa krzyk i płacz i znów uspokajanie itd. Ledwo weszliśmy do samochodu mała zaczęła się śmiać i gadać itd
Potem zasnęła ale obudziła się w kościele i cały czas była spokojna aż zaczęła się msza, a ona w krzyk i nikt nic nie słyszał, nawet widziałam jak inni rodzice poprosili ksiądza za ołtarzem , żeby włączył głośniej mikrofon Na szczęście mieliśmy fotelik i tak ją położyłam,tatuś ją pobujał i już był spokój za to inne dzieci zaczęły marudzić. Potem do polewania głowy znów ją wyjęłam z tego fotelika i na szczę,ście już do końca mszy była grzeczna - a siedzieliśmy w pierwszej ławce więc miała dobry widok na ołtarz i bardzo jej się ksiądz podobał i to co tam robił i cały czas się do niego śmiała i pluła i zagadywała " gle gle" hihi na szczęście niezbyt głośno...
Przyjęcie na ogródku też się udało, na szczęście pogoda dopisała, bo już się bałam , że nic z tego nie będzie jak cały zeszły tydzień było zimno i deszczowo.