Oj, i u nas dziś był kryzys... Rano nic, zadowolona uśmiechnięta. Jeszcze w szatni też nic nie wskazywało jakichkolwiek kłopotów, sama się przebrała, ale za to w sali
. Złapała mnie za nogę i
, i pani ją woła bróbuje wziąść ze sobą, zagaduje, nic , Ala płacze mnie się serce kraje... Na siłę pani ją wzięłą, ja uciekłam. Podobno szybko się uspokoiła, i wieczorem mówi że chce chodzić do przedszkola. A płakała dlatego że chciała pojechać ze mną(tak mówi). Porozmawiałyśmy trocszkę wiecorkiem, zobaczymy jutro. Ale dzień wcześniej pani opowiadała, ze tak przed obiadem Ala i Ola(kuzynka) przyszły do niej trzymając się za rączki z "postulatem". Stanęły na baczność i razem wyrecytowały "my chcemy do mamy". Panią Irenkę tak to rozbawiło że długo się potem smiała. Ale jak mówi wytłumaczyła, że wszystkie mamy są teraz w pracy a po obiadku przyjdą. Powiedziały "aha" i poszły się bawić. A na drugi dzień
mojej Ali. Bo Ola nie płakała. Ale Ola ma 4 latka a moja Alusia 3. Tęskni, i jak Kocura Bura pisze, na początku było coś nowego fajnego, ale się zorientowała że to juz tak zawsze że obowiązek, cóż kolej rzeczy, choć łezki i mi kapią, muszę wytrzymać i ja i mała.