Zulcia,


no i co tu robic? zacisnac zeby i nikogo sie nie prosic... tak jak poradzilam sobie po urodzeniu wiktorka (tez zupelnie sama) tak musze sobie radzic i teraz...
ale jest jeden plus tej calej sytuacji... a mianowicie nikt mi nie bedzie kiedys wypominal ze musial mi pomoc...

czasem mam gorsze dni...bo nie oszukujmy sie ... boje sie jak to bedzie... prawie codziennie o tym mysle... ale z drugiej strony, to wydaje mi sie ze mam na tyle sil zeby przejsc przez to wszystko sama...





a jak wasze samopoczucie?czujecie juz jakies "motylki w brzuszku"
