No właśnie...postanowiłam od dziś nie wmuszać...nie, to nie...i tak robię tysiąc podchodów do 3łyżek czegokolwiek...trudno...mam nadzieję, że tym razem to na prawdę zęby i wreszcie wyjdą i będzie spokój...Bo na prawdę takiego cyrku to nie robiła nawet jak była chora! zawsze tak jadła, że czasem nie nadążyłam podmuchać...
Z mlekiem to już nie 1raz u nas...jadła już kilka razy budyń i zupełnie nic nie było...więc daje od czasu do czasu i ok. Poza tym...ja czasem zaszaleję...je chlebek z pasztetem...melona...a co tam...
A przeciwbólowe to może na noc jej walnę???choć w nocy śpi w miarę, ze 2razy z rykiem się obudzi, ale od północy śpi, to nie wiem,...może nie dam jeszcze...po co ją faszerować???co myślicie???
Jeszcze mi się coś przypomniało...w niedzielę widziałam na polsacie program o żywieniu i badaniach prowadzonych przez jakąś organizację konsumencką...niestety nie mogą ich publikować, bo nie ma takiego prawa w PL...

i na przykład wyszło , że woda mineralna...żywiec...dalej wypipali ale było słychać że żywiec zdrój...miała tyle bakterii, że jakby kranówa tak miała, to sanepid by nie dopuścił jej do picia...a tu? rekomendacja instytutu, że bez gotowania można dawać...taaaaaaaaaaa.....................poza tym, pokazywali jakieś wtryskarki, które ostrzykują mięso przed przerobem i na przykład ono zwiększa objętość do 3razy, dodają wówczas wszystkie polepszacze smaku itp...pyszne? w parówkach cielęcych nie ma w ogóle cielęciny!!! a chleb? a soki z kartonu...sama chemia...normalnie po tym programie nie wiem co jeść...a potem się zastanawiają, skąd choroby, alergie...Tuńczyk ma tyle rtęci, że zjadając więcej niż 5puszek w tygodniu można się przejechać na tamten świat...a kulturyści żrą z 5dziennie...
dobra, wyginam kąpielować...potem J idzie na tenisa...a ja zostaję z marudą...