ja wlasnie za poradzeniem babaeczek w zeszlej ciazy pilam napar z lisci malin i na mnie nic a nic nie podzialalo, i tak przeszlam 2 tygodnie po terminie
ach nic na mnie nie dzialalo, mieszkalismy wtedy w bloku i chodzilam po schodach przez 2 bite godziny! I nic! Tyle co mi brzuszek stwardnial. Dopiero po tej dopochwowej tabletce skrocila mi sie szyjka i porod sie zaczal.
Za to sprobowac nie zaszkodzi, bo moze na niektore babeczki dzialaja te metody a na nie ktore nie. Chyba ze nie dziala na zadne z babeczek i tylko porod sie sam z siebie zaczyna
wczoraj gorzej poszlo polozenie Julci, robilismy ten sam rytual ale po wyjsciu z pokoju musialam wrocic okolo 5 razy, a to buzi, a to przytulenie, a to dodatkowa bajeczke, a to picie, i cale uspanie zajelo troszke ponad pol godzinki. Ale bardzo mi zalezalo zeby nie zaczela plakac bo wtedy jej uspokojenie by zajelo duzo czasu a rowniez cale to przeniesienie staloby sie bardzo dla niej ciezkie, a jednak niedlugo nadejdzie nowa dzidzia, dosc duzo zmian na raz. Wiec sie uginalam troche zeby tylko utrzymac ja w spokoju. W nocy tez byla jedna pobudka, poszlam do jej pokoju i tylko dalam buzi i poglaskalam i poszlam na toaletke a jak wrocilam to juz spala. kurcze ja wcale nie mam twardego snu jesli Julcia mnie nawoluje bo jej nawolanie mozna porownac do kwilenia nowonarodzenego kotka, tak ciuchutenko. Gdyby A. mnie budzil to pewnie musialby walic mlotem w sciane. Ach ten instynkt macierzynski!