Witajcie!
widzę, że od wczoraj panują tu raczej rozwodowo-zwątpieniowe klimaty, które
Ewcik z
Sikorką przełamują swoim kompromisowo-wyrozumiałościowym podejściem do życia...Boże...podziwiać tylko...
Ja to raczej jak większość...ciągle mam doły, wątpię...jak Lady mam myśli, żeby znaleźć kogoś na pocieszkę...swoją drogą, długo bym nie musiała szukać...ale potem od razu światełko, że przecież nie...to nie dla mnie...I kółko się zamyka...Nie umiem ustępować tak ciągle...nie godzę się na to, że to facet może więcej, że wszystko mu wolno i ma mnie obowiązków! nie podoba mi się, że na mnie spada odpowiedzialność za dom, Hanię itp...mam tego dość...
od wczoraj chodzę obrażona...rozmawiamy służbowo, J jak zwykle nie wie o co chodzi.......za to starał się wczoraj, kombinował, podchody, głaskanie...ale niestety, nie dam się znów podejść, to szantaż i gra na emocjach! nie chcę tak!
wiecie co? dziś od rana nawet sama się zastanawiam, o co mi znów właściwie chodzi? i ciężko mi to sprecyzować, więc niestety nie mogę powiedzieć J co jest grane. Jestem nienormalna...
do tego moje dziecko dostało w nocy nonono i darła się znów chyba godzinę...poszłam w końcu do niej spać, a skończyło się na tym, że musialam ją wziąć do siebie, albo zabić......wybrałam to pierwsze...i spała do 8.20bez mleka!!! ja nie wiem co jej jest znów...zęby? nie wiem, bo do pyska ciężko zajrzeć...ale mniej je dziś...więc może?
a ja pracowałam dziś od rana do 19!!! ja pierdolę, maraton...ale w sumie fajnie, szkoda że takie głupie godziny....
J przyjechał po mnie z Hanią ,bo rodzice wyjechali...a potem już kąpał i młoda szła spać...On ogląda tv, ja klepię...ale chyba idę lulu zaraz...a może poprasuję? bo mnie już stosy prania męczą...jeszcze chciałam se w ręku coś przeprać, ale nie chce mi się
idę na razie...