Witam się niedzielnie,
kurcze wiecie co, mimo że nie piszemy od wczoraj w samych różowych kolorach, to aż odetchnęłam jak Was poczytałam, bo o tym złych rzeczach też trzeba mówic-pisac, chocby po to abyśmy wiedziały, że nie jesteśmy nienormalne inne i w ogóle, że są dni że mamy dośc...
stety stety... dobrze, że teraz a nie za kilka lat i powrót do pieluch. Nie ma tego złego!!
też mi się tak wydaje, trochę pochowasz 3 i może w końcu uda Ci się wyrwac z domu..
Ja też miałam doła po urodzeniu Damiana, jak chciałam wrócic co pracy i mnie wystawili, z czasem oszczędności zaczęły topniec, wszytsko przestawało mnie cieszyc...
a tak panicznie bałam się wpadki, że wogóle się nie uprawialiśmy, nie miałam na to ani trochę chęci mimo, że cały czas brałam tabletki, no ale nie ma 100% antykoncepcji (poza brakiem seksu), stroniłam od dzieci - poza moim- jakbym się bała, że jakikolwiek kontakt z nimi doprowadzi do tego, że się zarażę - głupie to ale tak miałam...
męczyłam się tak rok... miałam lepsze i gorsze dni, ale radziłam sobie pewnie też dzięki temu, że mój mąż jest ok, zajmie się Damianem, da mi czas dla siebie...
jak poszłam do pracy wszystko się zmieniło plus był tez taki, że w pracy miałam wspaniałych ludzi, no rewelacja, odżyłam, odzyskałam trochę pewności siebie, trochę czasu innego niż wymyślanie zabaw, a przede wszytskim odzyskałam siebie, bo najgorsze w siedzeniu w domu jest to, że z czasem mamy wrażenie, że my gdzies znikamy, że się nie liczymy, ważne jest dziecko, mąż, dom a nas jakby nie było...
tracimy siebie i ciężko sobie z tym poradzic...
dlatego Jagoda wcale Ci się nie dziwię a wręcz odwrotnie, rozumiem i podziwiam tak samo jak Martę, ale przyjdzie i dla Was czas... już niedługo...
mam ochote na cos dobrego i nie wiem na co - lody za mna chodza
ojjj za mna też, tak bym zezarła jeszcze takie z polewą bakaliami i bitą śmietaną - grzech jak trza, ale zezarłabym
[ Dodano: 04-03-2012, 10:30 ]
my to już chyba teraz tylko na odległość
- ja o tym samym myslalam,bo przyznam,ze bylam za spiralka...Jedyne rozsadne co mi do glowy przychodzi to tabletki,ustawie sobie komorke,zeby codziennie przypominala o lyknieciu i bede sie truc

ja po urodzeniu na pewno na pierwszej wizycie - tak jak przy Damianie, poproszę o tablety, a potem zobaczymy, powiem wam, że jakbym miała teraz córę to myślałabym o czymś co da mi największe bezpieczeństwo i pewnośc, że ciąży niespodzianki nie będzie, ale przez to że 2 syn, to tak mi gdzieś siedzi w środku dziewczynka...
a co do siedzenia w domu, to kiedyś rozmawiałam o tym z koleżanką i tak reagowała

, teraz mnie rozumie, siedzi z małą rok w domu i też fiksuje, z tym że ma gorzej niż ja, bo jest skazana tylko na siebie, bo jej mąż robi wszytsko aby w domu byc jak najmniej, mimo że ona mówi mu że na prawde ma doś i chciałaby trochę choc raz w tyg. odpocząc, ale P. tego nie rozumie, myśli że ona przesadza a ona mi płacze do tel. że jakby mogła to zabiła by i jego i siebie, bo na prawde ma dośc....
nawet mój Piotrek zwracał mu uwagę, bo są najlepszymi kolegami, ale do niego nic nie dociera, on jest jak małe dziecko, poza końcem własnego nosa nic nie widzi, jest jak duże dziecko - tylko on jest ważny a reszta "przecież daje rade"...