wszystkiego naj dla Vikusi
a u nas wielka niewiadoma, pieprza nam sie sprawy z wyjazdem
moja siostra przeprowadza sie do Londynu a miala nam pomoc jak przyjedziemy i teraz sie zastanawiamy czy jest sens jechac? czy damy rade././/
najgorsze ze bilety kupione i M sprzedal swoj samochod
no ale od poczatku wam to opisze:
a z tym naszym wyjazdem to jest tak
moja siostra powiedziala nam ze przeprowadza sie do Londynu wiec jak my tam przylecimy w maju to jej nie bedzie, no i zaczelismy sie zastanawiac jak sobie poradzimy, ona obiecala pomoc M w znalezieniu pracy no a jak jej nie bedzie to wiadomo ze bedziemy zdani sami na siebie, jest tam niby jeszcze moj brat ale on nie zna jezyka wiec nam nie pomoze jesli chodzi o jakies sprawy urzedowe, poza tym wiadomo jedziemy tam z malym wiec trzeba zapisac go do przychodni...
druga sprawa niezbedny nam bedzie tam samochod,a wiadomo my na poczatku bedziemy tam "zieloni" wiec myslelismy ze moja siostra nam pomoze tam sie zaklimatyzowac...a okazalo sie ze ona ma inne plany
mowi ze nam pomoze,,,ale co to za pomoc na odleglosc// jakos bezsensu mi sie to wydaje..mamy dylemat co robic
dzisiaj z nia rozmawialam, mowilam jej o naszych obawach no i ona nas rozumie, ale powiedziala ze nie moze wiecznie myslec o kims bo musi tez o swoje zycie zadbac i ja to rozumiem i nie mam do niej pretensji tylko dlaczego akurat teraz te zmiany jak my tam mamy przyjechac, stawiamy wszystko na jedna karte, jedziemy tam z dzieckiem wiec to wszystko nie jest takie proste. Jakos wydaje mi sie ze wczesniej byla bardziej skora do pomocy.
ale raczej nie sadze ze zrezygnuje z wyjazdu
zakochala sie szalona i tyle
juz nawet mialam takie mysli zeby przebukowac te bilety na wrzesien, bo do sierpnia mam umowe i jakby mi ja przedluzyli to poszlabym gdzies w polowie wrzesnia na wychowawczy i wtedy moglibysmy jechac do UK, ale M mnie namawia zebysmy jechali teraz sprobowac....hmmmm i teraz juz nie wiem czy mam sie zwalniac z pracy czy wziasc sobie wychowawczy na 2 mies. a pozniej jak nam sie uda to sie zwolnic, no ale z drugiej strony to jak sie zwolnie jak mnie tutaj nie bedzie? chyba jednak trzeba by bylo postanowic cos od razu...
dzisiaj juz z nia nie rozmawialam, bylam u moich rodzicow i ona tam dzwonila ale jakos nie chcialo mi sie z nia juz gadac na ten temat wiec nawet nie powiedzialam ze chce sluchawke jak mama skonczy rozmawiac...
ona caly czas trzyma przy swoim ze jedzie i tyle/ i troche jest mi przykro bo powiedziala takie haslo: ze niczego nam nie obiecywala / szkoda tylko ze teraz tak jakos bez emocji o tym mowi jak my juz mamy kupione bilety a M sprzedal swoj samochod....hmmm sama nie wiem co mam o tym myslec..wkurzona jestem i tyle bo chyba jak wiedziala wczesniej ze przyjedziemy to powinna to jakos inaczej sobie zaplanowac, wydaje mi sie ze powinna pomyslec o nas a ona teraz jakos chce sie od tego wszystkiego wybronic co wczesniej mowila...zła jestem ze to sie tak pieprzy nam///musze z M jeszcze powaznie porozmawiac, jak dzisiaj do mnie dzwonil to mowil zebysmy sprobowali/ ale teraz mam taka ochote ze zlosci powiedziec mojej siostrze ze rezygnujemy i nie wyjezdzamy bo moze wtedy by sie nad tym zastanowila i postawila na naszym miejscu
a wogole to ona teraz juz zaczyna gadac ze przeciez jak ona wyjezdzala to tez jej bylo ciezko i musiala wszystko sama i ok, jak to rozumiem ale przeciez jak bylismy u niej to mowila ze nam pomoze i chciala zebysmy przyjechali, mowila ze rodzina najwazniejsza a teraz z tego co mowila mojej mamie rodzina juz jej bokiem wychodzi i ma dosc nianczenia wszystkich /chodzilo jej o mojego brata i jego dziewczyne/ ale pewnie o nas ma takie same zdanie .