[center]
Kochany Jasieńku[/center]
[center]Łzły spływają mi po policzku niczym krople deszczu po jesiennych listkach ...
Tak mi smutno i tak pusto tu bez Ciebie ...
Wierzę mocno, że tam z góry, gdzie Pan Jezus dał Ci chmury,
Patrzysz na nas bystrym oczkiem, chronisz wszytskich, rozpraszając złe nastroje ...
Spojrzyj z nieba wysokiego, siedząc na niebeskich błoniach,
Okryj skrzydłem swym maleńkim tym co pragną tego szczerze,
Pomóż nam zrozumieć wolę, Tego Stwórcy tam na górze ...
Swoją mamę ukołysaj do snu aby spała błogo,
Szepnij jej do ucha słowo, że z nią jesteś, jesteś obok,
Choć cichutki, choć skromniutki, swą miłością ją otulaj..
Proszę nasz Aniołołku Jasiu, bądź jej siłą,jej podporą !!![/center]
[center]
M.M[/center]
[center]
[/center]
Cięzko tak na sercu mi dziesiaj, naprawdę, taka świadomość, że Monika nie ma swojego synka przy sobie, że zamisat zapalać dziś pierwszą świeczkę na torcie Jasia, pójdzie na cmentarza, popatrzy cicho na płytę małego groby swojego dziecka i pewnie znów poleje się nie jedna łza...
Ja też płaczę razem z naszą Elviską, pamiętam jak dziś jej posty, jej słowa, jej teefony, jej głos, który z taką nadzieją oczekiwał dzieciątka...
Pamiętam, jej przed ostatni telefon, kiedy będąc jeszcze z malusim w szpitalu mówiła z entuzjazam, jeszcze kilka dni i zabieram Jasia do domu, załatwiony mam już specjalistyczny sprzęt, żeby mój skarb mógł oddychać ... Małgosia, biorę Jasia do domu, tak się cieszę... Ja cieszyłam sie razem z nią, razem wszytskie się cieszyłyśmy, kazała mi wkleić zdjęca Jasia na nasze forum Lutówek, wycałowac dziewczyny, pozdrowić ... Taka dzielna ta nasza Moniczka ...Potem kolejna wiadomość od Moniki w sumie już nie od Moniki tylko od jej znajomej ... JAŚ ODSZEDŁ DO NIEBA
Szok, ból, złośc, niedowierzanie... Zachowałam sms'a od Karoliny z naszego forum, w którym dowiedziałm się, że Jasieniek jest Aniołekiem ... Płacz, taka straszna pustka... Ja ostatkami sił przytuliłam swojego Wojtusia i powiedziałam, dziękuję, że jesteś ... A potem już tylko łzy smutki i żalu, że tak strasznie los, Bóg czy nie wiem kto doświadczył Elviskę...
Tego dnia w którym dowiedzieliśmy się o śmierci Jasia, zadzwoniłam do Elviski, ja płakałm i nic nie wmóiłam, co miałam powiedzieć, że mi przykro !!!!!
że będzie dobrze, że się ułoży ?????!!!!!!!!!! Nic nie mówiłam, płakałyśmy obie ... Ja tu, patrząc na Wojtusia a ona tam ..patrząc na puste łóżeczko ...
Tergo dnia, kazała mi też odczytać wiadomość na mojej poczcie... Dziewczyny wiedzą jaki to był list ... przynajmniej niektóre ... Mam go zachowany ...
tak jak i zdjecia małego aniołeczka ... No i taka solidarność na lutówkach, wiązania dla Jasia prosto do rąk Moniczki ... Nie wiem jakim cudem to wszytsko się udało, nie wiem ... Chyba Bóg nad tym czuwał, przeciez znaliśmy jej nick tylko, ani adresu, tylko nr telefonu komórkowego, zdążyłyśmy na czas, wiązanka doszła i leżała zaraz obok trumienku Jasia, od jego wiernych przyjaciół i małych i dużych ... Do tej pory nie wiem dlaczego i skąd zdobyłam jej adres, adres cmentarza .. Opatrznośc chyba!
Potem Monika się pożegnała z nami, podziękowała na wiążankę, za otuchę, było to dla niej BARDZO WAZNE ... napsiała to ..napsiała po raz ostatni do mnie ..i już więcej nie miałyśmy z nią kontaktu ...
Tyle wspomnień... Rzeczywistośc jest bardziej okrutna...