studentka234
Towarzyska dusza
Towarzyska dusza
Posty: 49
Rejestracja: 16 kwie 2008, 18:39

Poród Bielsko - Jak szpital WOJEWÓDZKI złamał moje prawa

02 maja 2008, 11:11

W związku z moim porodem który odbył się w listopadzie 2007r. na oddziale ginekologiczno położniczym w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku Białej, Al. Armii Krajowej 101 informuję,iż w czasie porodu i pobytu w szpitalu zostało naruszone w stosunku do mnie przez lekarzy i położne Prawo do poszanowania intymności i godności osobistej, Prawo do informacji, Prawo do wyrażania i swobodnej zgody na interwencje medyczne, Prawo do zachowania w tajemnicy informacji związanych z pacjentem uzyskanych przez personel medyczny, Prawo do dostępu do informacji o prawach pacjenta w zakładzie opieki zdrowotnej.

Opiszę zdarzenie oraz konsekwencje powstałe w jego wyniku:

Synka urodziłam w listopadzie 2007 r w SZPITALU WOJEWÓDZKIM W BIELSKU. Niestety, mój poród był bardzo ciężki i żle go wspominam, nie dlatego że tak strasznie bolało, lecz dlatego że złamano moje prawa. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć dlaczego było obecnych tak wiele osób ( 2 położne, lekarz E..... 2ciągle zakłócający mój poród jak również jakaś pani ubrana " po cywilnemu " czyli nie miała zmiennego ubrania, nazwiska nie znam, wydawała się tam rządzącą) nie wiedziałam kto z personelu jest za mnie odpowiedzialny, za każdym razem inna położna przychodziła by mnie zbadać, czułam się zdezorientowana i opuszczona. Nie informowano mnie o przebiegu porodu, jak również podczas badania USG. Powiedziano tylko tyle że Dzidziuś waży 2800. Pytam jak jest ustawiony? Odpowiedziano - "dobrze" To nie była dla mnie wystarczająca informacja. Już na sali porodowej w ogóle nie informowano mnie o jego przebiegu. Jedna położna tylko stała, śmiała i patrzała jak jęczę z bólu... czułam sie okropnie, zawstydzona. W pierwszym okresie porodu nie wiedziałam co się ze mną dzieje i z dzieckiem. Wiedziałam że łamią moje prawa ale ból był tak okropny że nic nie mogłam mówić. Dlaczego właśnie wtedy przeprowadzano ze mną wywiad i dawano coś do podpisania? Pani doktor miała pretensję że nie odpowiadam jej szybko na te pytania tylko krzyczę, była wściekła a ja myślałam tylko o Dziecku i o tym potwornym bólu. Dlaczego nie mogłam rodzić w spokoju, skupić sie na porodzie, wyciszyć się? Byłam bezradna, a otaczająca mnie rzeczywistość bezlitosna. W czasie pierwszego okresu porodu o własnych siłach z Mężem próbowaliśmy pozycje kuczne, kolankowe, ciągle się ruszałam. Komentowano moje zachowania. Śmiano się ze mnie. Nie słyszałam ani jednego dobrego słowa ze strony położnych, były nieżyczliwe, aroganckie, nie zaznałam współczucia, nikt nie pomógł Mężowi aby mnie podtrzymywać w czasie zmian pozycji. Pytam, czy mogę wejść do wanny złagodzić ból, odpowiedziano - " Jak już nalejemy to już będzie zimna". Zaintonowałam położnej że w czasie drugiego okresu ( jak już wyrzyna się główka) chcę rodzić w kucki, nie na stole porodowym, bo mam takie prawo, bo tylko moje ciało wiedziało że podczas kucania najmniej boli. Jeden z lekarzy odpowiedział : " W takich pozycjach to tylko kobiety w buszu rodzą... " Zamurowało mnie. Prosiłam, błagałam że tak mi najlepiej rodzić. Nie pozwolono. Moją decyzję uważali za nieodpowiedzialny wybryk. Unieruchomiono mnie w drugim okresie po przez KTG pomimo że się nie zgodziłam i pomimo że szpital dysponuje przenośnym KTG. Dlaczego złamano moje prawa? Dlaczego nie miałam możliwości swobodnego podejmowania decyzji? Przecież każdy ma prawo do decydowania o własnym losie...

Po porodzie znów złamano prawa. W czasie zszywania mnie, ( fizjologiczne pęknięcie - czyli takie, gdzie pęka się tyle ile trzeba i nie chodzi tu o pęknięcie d*** jak inni to twierdzą tylko w środku ) jedna z salowych ( sprzątaczka ) siedziała na krześle, ( tam gdzie dziecko badają po urodzeniu, ja natomiast leżałam jeszcze na łóżku porodowym ) patrzała jak mnie dr zszywa i śmiałą się ze mnie, bo drzwi między tymi dwoma wejściami były otwarte!!! Jedna z lekarek ( ta ubrana po cywilnemu ) : " za co się pani uważa? skąd pani wie o pozycjach kucznych? chodziła pani do szkoły rodzenia? to my za panią odpowiadamy... " . W czasie obchodu jeden z lekarzy do mnie : " Ta to rodziła jak błyskawica"

Pamiętajcie !

Decyzja pacjenta może być - w ocenie lekarza - niesłuszna, niemniej zasada poszanowania jego woli, wpisana także w deontologię zawodu lekarza ( np. art.15 i 16 Kodeksu etyki lekarskiej ), nakazuje ją USZANOWAĆ!! i to się tyczy wszystkiego, nacięcia krocza, przebicia pęcherza, podanie oksytocyny, czy NAWET możliwość wpływu kobiety na pozycję w jakiej wypiera ona dziecko!

Dodam, że nawet Sąd Najwyższy w uzasadnieniu swojego orzeczenia wskazał, że " zasada poszanowania autonomii pacjenta nakazuje respektowanie JEGO WOLI, niezależnie od motywów.

2 Miesiące przed porodem odwiedziłam TEN szpital celem zebrania wywiadu i dowiedzenia się wszystkiego.
Przywitała mnie bardzo miła położna Pani K .Sz. Oprowadziła wszędzie. Również zebrałam wywiad. Mówiła, abym nie czytała na forach internetowych negatywnych opiń na temat wojewódzkiego. Że to, co tam dziewczyny opisują ( jak się łamie prawa rodzących ) to nie prawda. Uwierzyłam jej..... mówiła że można rodzić w kucki a tego najbardziej oczekiwałam. Mówiła że inne położne są super, że można wejść do wanny złagodzić ból i wiele wiele innych "super rzeczy" Dlatego wybrałam ten szpital.

Wszystko okazało się KŁAMSTWEM!
gdyby nie szybka moja interwencja krzykiem " prosze mnie nie nacinać " natnęliby mnie bez zgody z zaskoczenia bo tak właśnie chcieli
nie można było rodzić w kucki bo im tak nie wygodnie ...
pomimo prośby nie mogłam wejść do wanny złagodzić ból
podpięto mnie do ktg mimo że się nie zgodziłam.

Zawsze chciałam mieć 3 czworo dzieci... ale ten szpital odebrał mi chęć do rozpoczynania na nowo...
Gdybym nie znała praw pacjentów, to pal licho!!! myślałabym że wszystko jest ok, że tak powinno się rodzić ... zresztą jak uważa 95% POlek

i wiecie co dziewczyny? ja studiuję kierunek medyczny. Skończę "swoje" i idę na położnictwo. Dlaczego???? bo chcę aby KAżDA RODZąCA rodziła po LUDZKU i tego dopilnuję!! Nigdy nie pozwolę aby ktoś potraktował rodzącą tak jak mnie!! Będę starać się być najlepszą!!! Nigdy nie będę łamać praw pacjentki i nie pozwolę aby ktoś inny je łamał... nawet jeżeli podkopywaliby pode mną dołki!!! Nie podniosę głosu na rodzącą, będę traktowac ja z szacunkiem, współczuć, pomagać jak najlepiej.... a jeżeli zdarzy się pacjentka bardzo agresywna i przypuśćmy na to... kopnie mnie czy coś w tym stylu... nadstawię jej drugi pośladek aby na mnie się wyżyła. Będę życzliwa, miło ustosunkowana. Moje nazwisko będzie znane na całe bielsko i okolice, aż w końcu doczekam się i będę przyjmować porody w domu.

Wszystko w Waszych rękach, przyszłych Mamach. Jeżeli to Wy nie będziecie się domagać swoich praw to polska porodówka nigdy się nie zmieni! Gdy kobieta staje się zależna od procedur medycznych i decyzji innych osób, traci zaufanie do włąsnej siły i intuicji. Czuje się jak przedmiot pozbawiony możliwości decydowania o sobie. Przychodząc przez procedurę przyjęcia do szpitala, łatwo jest poddać się roli POSŁUSZNEJ PACJENTKI i nie pytać o to, co się z tobą dzieje...
Zostałyśmy wychowane wśród opowieści o tym że to rodząca jest BIERNA cierpiąca, musi znieśc wiele przykrości i bólu i że to PERSONEL DECYDUJE o tym jak poród powinien przebiegać - MASAKRAAAA!!!!
Dlatego czas CIĄŻY jest dla was CZASEM BUDOWANIA SIłY WIARY W WASZ INSTYNKT , TAK ABYśCIE MOGłY SIę OBRONIć PRZED SIłą TEGO STEREOTYPU!!!

Złożyłam skargę na lekarzy i położnych do Biura Praw Pacjenta w Warszawie, oni, skierowali pismo do dyrektora szpitala w którym rodziłam, teraz czekam na odpowiedż. Jeżeli usłyszę tylko słowo " przepraszam" to kieruję pismo do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Beskidzkiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Bielsku na Krasińskiego 28, oraz Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w Beskidzkiej Izbie Lekarskiej też na Krasińskiego.

Dziękuję.

Awatar użytkownika
AniaZaba
Profesor Tik-takologii
Profesor Tik-takologii
Posty: 1795
Rejestracja: 25 mar 2008, 13:47

02 maja 2008, 20:59

Zupełnie NIE ZGADZAM się z Twoją opinią. Również rodziłam w Wojewódzkim, położne tam uśmiechają się do rodzących a nie śmieją się z nich...Mój poród też do łatwych i przyjemnych nie należał, rodziłam Zuzię 19 godzin, poznałam więc dwie zmiany położnych. Każda z nich interesowała się tym co się ze mną dzieje, pomagały mi usiąść na worku sako, na krzesełku, wejść i wyjść z wanny, kiedy dostałam temperaturę otulały mnie prześcieradłami i szlafrokiem, podkładały miskę kiedy chciało mi się wymiotować. Zdążyłam się z nimi zakumplować mimo że rozmowna nie byłam :ico_haha_01: W momencie wychodzenia dziecka na świat było przy mnie chyba 8 osób, bo każda z nich chciała mi pogratulować. (wcale mi to nie przeszkadzało bo sama chciałam wykrzyczec tę radosną nowinę całemu światu)
Kiedy rodziłam starały się rozładować atmosferę żartami typu: spieszcie się moje panie bo na korytarzu kolejka, porodówka faktycznie pękała w szwach. Do każdej pacjenki podchodziły z luzem i uśmiechem.
Jedynie zastrzeżenia mam do lekarza, który przyjmował mnie i szył po porodzie. Stukał cały czas w tę podkładkę,co mnie okropnie wkurzało, zapytał mnie o to kiedy było ostatnie usg a trzymał je w ręku (data jak byk była na dole strony) miał jakieś ale do wpisów innych lekarzy w kartę ciązy (tak jak bym sobie sama tam coś bazgrała) a na koniec, burknął żebym się nie ruszała jak chcę być prosto zszyta.
Przypuszczam, że każda z nas czego innego oczekiwała od porodu... ja nastawiałam się od początku że łatwo i przyjemnie nie będzie, że będzie bolało jak cholera (wtedy jeszcze nie wiedziałam jaki to ból) ale wiedziałam że nie jestem zdana na siebie, że będą nade mną czuwać fachowcy, którzy odbierają setki porodów i to ich wtedy będę musiała słuchać. Nie raz w czasie porodu słyszałam: teraz Cie zaboli, ale robię to żeby przyspieszyć akcję, albo: pewnie bedziesz na mnie kląć, ale muszę to zrobić...
Pewnie gdyby nie te właśnie starania miałabym cesarkę, ja i koleżanka która urodziła 15 minut po mnie dziecko ułożone pośladkowo. Leżałam też na sali z dziewczyną która urodziła 5 kg bobasa i powiedziała mi że to własnie położne pomogły jej wypchnąć go na świat. Bardzo się cieszyła że urodziła siłami natury.
Pozdrawiam Cie i życzę większego dystansu do świata a przede wszystkim do siebie, przecież chęć posiadania następnego dziecka nie może być uzależniona od niechęci do położnych. :ico_papa:

Awatar użytkownika
eve.ok
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 5871
Rejestracja: 12 mar 2007, 19:20

05 maja 2008, 13:57

Zgadzam sie z poprzedniczką :ico_brawa_01:
To chyba kwestia osobowości i oczekiwan, potrzeb itd... Ale zgadzam się też ze stanowiskiem, że każda z nas powinna miec prawo do wyboru i poszanoania tego wyboru...
Ja nie rodziłam ani w wojewódzkim ani w cieszącym się sławą dobrego szpitala. Ale przytoczona przez Ciebie historia w moich oczach wygląda troszkę inaczej...i wiele z tych sytuacji mnie spotkało - zareagowałam rozluźneniem raczej niż oburzeniem. Bo co z tego, że przy moim porodzie było 6 położnych - praktycznie wszystkie z oddziału, skoro wszystkie chórem mnie wspierały krzycząc "przyj, przyj, przyj", "raz, dwa, trzy teraz" :ico_haha_02: Mnie to na prawdę mobilizowało i sił dodawło - takie pierwotne chyba instynkty rodzenia w stadzie :ico_oczko: Fakt - miałam jedną położną wynajętą i dlatego na brak fachowej opieki nie mogę narzekać, ale przychodziły do mnie różne położne, salowe też - prozmawiac, pośmiać się...mi to pomagało. Tym bardziej, ze wzbudziliśmy z mężem sensację na oddziale - rodziłam 9 godzin, ktg mi pokazywało skurcze porodowe, silne niby a ja bez znieczulenia, po prostu w pełni sił - bez bólu...czytam gazetę...wiec wycieczki sobie robiły panie oglądając nas takich znudzonych w obliczu prawie akcji porodowej...
potem było mniej kolorowo...bo Jaguś wyjść nie chciała, do tego się pępowiną okręciła, ramionkiem zaparła...zrobił się szum, było nieciekawie, musieli mnie szybko nacinać, bolało niemiłosiernie, bo trzeba było ramionka prawidłowo ułożyć itd...zaczęłam sie na prawdę bać, ale przez to, że wokół tyle tych pań było, mój mąż, lekarz...jakoś tak raźniej mi było...mniej pusto. Wszyscy mnie dopingowali, choc wycieńczona już byłam znajdowałam w sobie dzięki ich głosom i uśmiechom siły...dla mnie to nie były dowody śmiania się ze mnie, ale uśmiechania do mnie - i słowa, ze jeszcze troszkę i dobrze będzie...
kwestia usposobienia i nastawienia... :ico_haha_02: bo widziałam dziewczyny wydzierające sie na położne, wymagające Bóg wie czego, na świat obrażone, ze niby informacji za mało, że za rzadko ktg...ja wiem...trzeba ufać intuicji i alarmować, jeśli coś zaniepokoi, ale dziewczyny...to TYLKO poród! tylko i AŻ! doceniajmy cud narodzin, ale nie demonizujmy jego aktu :-) i wymagajmy od siebie głównie - siły i determinacji, bo poród to poczatek dopiero ciężkich (acz jak słodko wynagradzanych) trudów macierzyństwa... :ico_haha_02:

Awatar użytkownika
Izunia
Wodzu
Wodzu
Posty: 15798
Rejestracja: 07 mar 2007, 14:35

06 maja 2008, 20:30

studentka234, po co pisalaś p raz drugi o tym samy twój taki post już jest pisalaś go w zeszłym miesiącu....

studentka234
Towarzyska dusza
Towarzyska dusza
Posty: 49
Rejestracja: 16 kwie 2008, 18:39

07 maja 2008, 16:43

tak. ale chciałam załozyć nowy temat i więcej dopisałam tutaj.

lilo

07 maja 2008, 16:57

studentka234 pisze:podpięto mnie do ktg mimo że się nie zgodziłam

A gdyby coś się działo złego z dzieckiem jak mogliby zainterweniować?????

Też nie całkiem zgadzam się z Twoją opinią. Nie rodziłam w tym szpitalu, ale pewnie w podobnym, nie było pięknie, ale nie było też rażących zaniedbań. Rodziłam na łóżku, ale nie na leżąco - podnieśli mi oparcie. Myślę, że ciężko byłoby im odebrać dziecko gdybyś rodziła w "kucki"...

Tak czy inaczej - przykre, że tak wspominasz ten dzień...

Małgorzatka
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7230
Rejestracja: 08 mar 2007, 12:27

07 maja 2008, 17:14

studentka234 Witaj kochana, wiesz, moja siostra rodziła w Wojewódzkim w BB i w sumie nic złego nie mówiła ani o położnych ani o lekarzach tam pracujących, ale każda z nas jest inna, każda ma inny próg bólu, wytrzymałości i to co dla jednej będzie fanaberią, inna kobieta potraktuje lekko i powabnie, dla innej będzie czymś niezrozumiałym i niepojętym- i każda z nas ma do takich czy innych odczuć prawo, przecież nie jesteśmy robotami co myślą i czują jednakowo !!!!!!!! Rozumiem, że czułaś się oszukana i osamotniona, że oczekiwałaś czegś innego i szanuję to, rozumiem i współczuje, że takie coś cię spotkałao. Masz prawo decydowac o sobie, o tym co z Tobą robią- no moze z jednym wyjątkiem tego KTG kiedy twój sprzeciw mógł zaważyć na zdrowiu i życiu maleństwa, ale o wyborze pozycji, nacinaniu krocza całkowicie się z Tobą zgadzam. Mam nadzieję ,że mimo wszytsko zdecydujesz się jeszcze na dziecko a poród odbędziesz w innym szpitalu! Pozdrawiam!

[ Dodano: 2008-05-07, 17:16 ]
lilo pisze:Myślę, że ciężko byłoby im odebrać dziecko gdybyś rodziła w "kucki"...


Moja przyjaciółka rodziła w kucki i udało się odebrac poród ..baa nawet jej tą pozycje proponowali!

Awatar użytkownika
eve.ok
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 5871
Rejestracja: 12 mar 2007, 19:20

08 maja 2008, 08:09

bo pozycja w kucki jest bardziej dla nas naturalna biorąc pod uwagę anatomię. choć to też załozenie tylko, bo w moim przypadu się nie potwierdzało :ico_noniewiem:

studentka234
Towarzyska dusza
Towarzyska dusza
Posty: 49
Rejestracja: 16 kwie 2008, 18:39

08 maja 2008, 09:31

lilo

ktg - ograniczało mnie. nie mogłam się ruszać. przypięli mi tak mocno że brzuch jeszcze bardziej mnie bolał. :(

tu chodzi o to, że szpital dysponuje PRZENOŚNYJM ktg czyli takim z którym mogłabym sobie chodzić i przyjmować pozycje na kucąco.

[ Dodano: 2008-05-08, 10:38 ]
[quote="Małgorzatka"]studentka234 Masz prawo decydowac o sobie, o tym co z Tobą robią- no moze z jednym wyjątkiem tego KTG kiedy twój sprzeciw mógł zaważyć na zdrowiu i życiu maleństwa[size=9][ Dodano: 2008-05-07, 17:16 ]

mogę się nie zgodzić. nie wiedziałam że mój poród tak szybko będzie przebiegać. w moim przypadku ktg nie było konieczne. Cały poród trwał 4 godziny a drugi okres trwał tylko 15 minut. ( nawet lekarz stwierdził że rodziłam jak błyskawica ). Z dzieckiem wszystko było ok, na prawdę ktg nie było konieczne, bo jak wcześniej wspomniałam to tylko mnie ograniczało.

lilo

08 maja 2008, 10:04

studentka234 pisze:Z dzieckiem wszystko było ok, na prawdę ktg nie było konieczne, bo jak wcześniej wspomniałam to tylko mnie ograniczało

Myślę że KTG od czasu do czasu żeby sprawdzić co się dzieje z dzieckiem jest konieczne, kwestia tylko tego na jak długo podpinają do niego. Teraz wiesz że z dzieckiem było wszystko ok, ale w danym momencie personel musi sprawdzić jaki jest stan dziecka.
Wiesz - ja myślę że duuuuuuużo zależy od personelu - w tym samym szpitalu na jednej zmianie mogą być koszmarne położne, na innej wspaniałe.
Bo jak położna chce, to ktg możne "podjechać" do rodzącej, na łóżku też można jej pomóc przyjąć najlepszą pozycję, zaproponować kąpiel, podpowiedzieć jak złagodzić niedogodności. Ale nie każdej się chce - duża część położnych niestety wpada w rutynę i traktuje kobiety instrumentalnie...
Naprawdę przykre, że tak wspominasz ten jeden z najpiększniejszych dni w życiu kobiety. Ale na pocieszenie chociaż urodziłaś naprawdę szybko - u mnie to trwało ponad 12 godzin :ico_oczko:

Wróć do „Ciąża, czyli nasze 9 miesięcy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: JeffreyCough i 1 gość