Ja zdecydowałam się z kilku powodów:
-pierwsze i najważniejsze, tak naucza kościół i tym chcę się kierować. Poza tym nie jest to sprzeczne z wyznawanymi przez mnie zasadami i całe to dobrodziejstwo biorę na siebie z wszystkimi utrudnieniami z tym związanymi.
-bardzo zżyłam się z mężem od kiedy zaczęłam prowadzić obserwacje, bo widzę jak sie też w to angażuje, jak się dopytuje co tam, czy zanotowałam. Czyje, że coś wspólnie w tym względzie robimy, nie tylko ja łykając pigułki czy on zakładając prezerwatywę. A pewność, że dziecko potraktujemy wspólnie jako dar a nie jako nasz tylko i wyłącznie "wytwór" bardzo na to wszytko wpływa. Mój Tomek powiedział mi tak: Dziecko to nie tragedia, jeśli zajdziesz w ciąże pokochamy i wychowamy. To jest dla mnie najważniejsze, ta pewność. Zresztą już raz się przekonałam, że czasami nie warto planować, że czyjaś mądrzejsza ręka nad tym czuwa. I dziś Martunia ma już 10 miesięcy i nie wyobrażamy sobie bez niej życia
-tak jak pisałam na początku, bardzo się bałam znów "podjąć ryzyko" po drugiej ciąży, bo tak szybko nie chcemy mieć dzidziusia. Ale tak źle się czułam stosując antykoncepcje -pomijając fizyczny dyskomfort- robiłam coś całkowicie wbrew sobie, a po bliskości z mężem- czułam, że coś jest nie w porządku, że odbieramy sobie coś cennego na rzecz wygody i możliwości bycia ze sobą zawsze i wszędzie a przecież trzeba umieć na siebie czekać-szczególnie chyba dla mężczyzny-widzę to po moim T.. To jest fascynujące doznanie.
-no i ...nie bardzo lubię się kochać w gumkach, blleee bo mam uczulenie i nie jest to takie fajne jak bez, w5tedy jest cały mój
czuję to od A-Z
Jeśli chodzi o pigułki, łykałam cerezette, źle się po nich czułam i kilka dni po zażyciu zaczynałam krwawić i tak było stale.
Ja korzystałam z metody objawowo-termicznej jak planowałam powiększenie rodziny.
Ja obserwacje porwadzilam na 2 lata przed urodzeniem pierwszego dziecka, po porodzie kilka razy się za to byałam ale jakoś nie bardzo mi to szło-leń i wygodnictwo trzeba powiedzieć jasno, bo ta metoda wymaga poświęcenia i regularności. Więc szalałam z antykoncepcją choć stale miałam wewnętrzne opory, że robię coś sprzecznego z tym co zawsze wierzyłam. Potem przyszła na świat Martulka ... i znów rozterki. Ale teraz podjęłam decyzję, bo nie można zawsze żyć na granicy sumienia i jakiś bliżej nie określonego zagrożenia nowym życiem. Jak się powiedziało A, to trzeba B i iśc za głosem serca. Wybieram wolność sumienia i jeśli tylko będzie taka WOLA aby obdarzyć nas dzieckiem przyjmę to z czystym sercem, otwartymi ramionami i będe je kochać najbardziej na świecie. Tak jak pozostałą dwójeczkę.
[ Dodano: 2009-04-04, 23:42 ]
A.. no i jeszcze nie nie ma po porodzie @ więc to jest takie badanie samej siebie heheh