Ciężaróweczki,
nie sluchajcie totalnie co wam inni mówią
ja poród przezyłam i dałam radę tylko i wyłącznie dzieki temu, że byłze mną mąż... wspierał mnie cały czas i dodawał sił...
a tak wyglądał mój poród:
Miałam miec w niedzielę 29.04 wywoływanie... ale w nocy koło 1 obudziły mnie pierwsze skurcze. Nie były az tak silne i czesto (co 20 minut) wiec polozylam sie spać. Nastepny raz obudziam sie o 4 nad ranem i wiedziałam, że to juz to... Skurcze były dużo silniejsze i co 5 minut. Obudziłam męza, wzięłam prysznic, zjadłam sniadanko i pojechalismy do szpitala. Byliśmy tam o 6 rano. Połozna mnie zbadała i stwierdziła, ze mam 4 cm rozwarcia i rzeczywiście rodze. Powysyłałam więc smski do wszystkich, że sie zaczęło a potem przebrałam i dostałam kroplówke z antybiotykiem. Koło 9 miałam zrobione USG (bo była tez w sali studentka i połozna chciała jej pokazac jak się to robi) i moja mała była glowka w dół i po lewej stronie. Koło 11 połozna mnie zbadała i stwierdziła, że niestety rozwarcie nie postepuje i zaproponowała przebicie wód płodowych. Zgodziłam sie i juz w ciągu pół godziny po skurcze przybrały na sile. Podłączono mnie do KTG i monitorowano ilośc i siłę skurczy. O 13 miałam już rozwarcie na 6cm i skurcze na tyle silne, że zaproponowano mi uzycie gazu. Spróbowałam kilka razy, ale oprócz zakrętów głowy i odruchu wymiotnego nie przyniósł on zadnego efektu. Między 14 a 15 skurcze były na tyle sile, ze poprosiłam o wannę. No i pomogła, ale tylko jak skurczy nie bylo!!! Bo jak przyszły to nawet w wodzie czułam ból jak jasny gwint. O 16 ponowne badanie wykazało, że rozwarcie jest na 8cm. Ja byłam juz na tyle umęczona skurczami, że poprosiłam o Epidural (zzo). Połozna próbowała mi wyperswadowac, że to juz tylko kwestia 2-3 godzin i urodze, ale ja się uparłam, wiec mi podłączyli. W przeciągu 20 minut ból znacznie zmalał, czułam cos ale już nie o takiej sile jak wczesniej. Ponieważ po Epiduralu musiałam być monitorowana podłączo mnie ponownie do KTG i do cisnieniomierza. Dano mi tez kolejna dawke antybiotyku. O 18 zaczęły sie parte, wtedy połozna połozyła rekę na moim brzuchu i mówiła kiedy mam przeć. Niestety po godzinie nie było wiekszych efektów, więc połozna wezwała ginekologa. Po badaniu okazało się, ze mała obróciła się plecami do moich pleców i utknęła w kanale rodnym Ginekolog próbowała obrócic mała ale bezskutecznie, więc zaproponowała mi próżnociąg. Po debacie z mężem i wypytaniu się o wszystko ginekolog wyraziłam zgode na 2 próby z próżnociagiem. Przeniesiono mnie na sale operacyjną, popodłaczono do kroplówek i innych badziew a potem spróbowano z próżnociągiem. Bez efektu. Pozostało wiec tylko cc. Dostałam wieksza dawke Epiduralu i zaczeto "wyciągac" Viki z mojego brzucha. Nie było łatwo, bo utknęła w kanale i lekarze musieli być bardzo ostrozni by nie zrobic jej nic i nie rozerwać mi np. pecherza. Na szczęscie udało sie i o 20:17 (angielskiego czasu) usłyszelismy z mężem krzyk naszej kruszynki. Anastezjolog powiedział nam ze to dziewczynka. I wtedy się popłakałam (maz tez). W 1 minucie Viki dostała 7 punktów Apgar, a po 5 minutach juz 9 A potem dali malutką mojemu męzowi i zaczęła sie sesja fotograficzna...
I to tyle... Mam nadzieje, że was nie nastraszyłam
, ale uwierzcie mi da się przezyć... i zawsze trzeba być dobrej mysli...