Hej Hej
Widze ze wszystkie szybko sie wziely do pracy i pakuja torby do szpitala. Ja dzis caly dzien wylegiwałam sie w ogrodku z kuzynkami w Sopocie.. Blogo, cisza spokoj, sielanka.. jakby czas stanal w miejscu - tylko my zamiast bawic sie w piaskownicyudziadkow, pilnowalysmy najmlodszegoszkraba w rodzinie.
Chodze cala poddenerwowana i struta. Tesciowa wydzwania odziennie i napastliwie/ troskliwie/nadopiekunczo pyta : "Czesc Kochanie, jak sie czujesz???"
Szlag mnie trafia. Poplakalm sie godzine temu, powiedzialam Krzysiowi ze mam dosc tych pytajacych napastliwych ludzi, rodzicow i wszystkich wkolo. I nie chce zeby od razu do domu sciagaly mi pielgrzymki, sterty ludzi"dobra rada", tłum gapiow i słodkie teksty typu: zle chwytasz, nie rob tego tak,ojej, to tez nie tak,a to zrob inaczej..

Chce czasu,chce oswoic sie z maluszkiem, nacieszyc, chce poczuc to wszystko, wyczuc kiedy jest mu dobnrze, a kiedy nie.. Jak krzywo cos zapne- to Maluch mi to pokaze.. i tak ze wszystkim.
Jestem po prostu wykonczona udzielaniem informacji.
Jako prezencik dla mnie, K zakupil mi dzis aparat cyfrowy- zebym mogla mamciowac iuwieczniac piekne chwile Malucha.. Jutro porywam gona piknik, na łódke, male wędkowanie.. Przygotowalam kosz owoców i jak tesciowa zadzwoni, obiecuje ze wrzuce tel dowody. I już.
No.. To sie wyzalilam. Dreptam pod prysznic i lulu. Obym wstala prawą nogą...
Buzka!
