Witajcie
W świetle tego co wydarzyło się w życiu najbliższej mi osoby, zastanawiam się jak daleko można się posunąć w krzywdzeniu (psychicznym) drugiej osoby??
Czy są jakies granice, które można ustalić sobie na początku związku i stwierdzic ze po ich przekroczeniu to nie ma sensu być z drugą osobą? ?
A co jeśli okazuje się że zbyt mocno się kocha, wierzy się w zmiane zachowania ukochanej osoby i nie jest sie w stanie zakończyć związku chociaż rozum podpowiada nam że ten związek nie ma szans i wyniszcza nas psychicznie??
Zdrada, niedotrzymywanie słowa, nadużywanie alkocholu - to są granice??
Dziewczyny ciekawa jestem Waszych opinii. A może któraś z Was była w sytuacji, w której partner Was, krótko móiwąc wykorzystywał, a Wy robiłyscie wszystko by było dobrze.