dziewczyny jestem w szale:
1) wczoraj Ola poszła do babci, więc ja się za sprzątanie zabrałam, myę podłogę i słyszę jak teść z tarasu Olę woła i wraca do domu...więc idę szukać dziecka a ona przy bramie się bawi...za bramą ruchliwa ulica...wpadam tam i pytam jak długo ola tam była? a oni zdziwieni myśleli że do domu poszła.....mówię a jakby tak brama otwarta była (mąż często otwartą zostawia jak na moment wyjeżdża) a oni na mnie jak na wariatkę i że przecież nie była i nic się nie stało .....
2) dziś rano słyszę szarpanie za klamkę (bo przecież się do nas nie puka) i za chwilę głowa w oknie - mama oyta czemu mąż nie wstał bo ma wujka gdzieś odwieżź i się umówił i biadolenie - budzę M, ten szybko się ubiera i wybiea bez śniadania czy choćby łyka kawy, za chwilę patrze - siedzi z mamą na tarasie i kawkę pije...
ja już nieraz siły nie mam , mieszkanie w sąsiedztwie się nie sprawdza....ale co zrobić, może i oni tak myślą....w końcu to my u nich na podwórku siedzimy a nie oni u nas.... no to się wyżaliłam....
dodam jeszcze że maż uważa że przesadzam i się czepiam