Cześć kobietki!
Ja dziś...wymiękam...

Wczoraj obudziłam Hanię przed północą, czyli prawie po 4godzinach snu...przebrałam, nakarmiłam...odbiła...i potem jędza ponad godzinę nie spała...tzn.niby spała, ale tak się wierciła i popłakiwała...Diabeł mnie podkusił żeby ją budzić, bo siedziałam jak wariatka, oczy już na zapałkach, zmęczona jak nie wiem co...

sobie nad nią...i nad sobą...Po 1przyszedł pan mąż po misji skręcania mebli...nieskończonej oczywista...No i mogłam spać...Ale Jaśnie Pani Hanna obudziła się o 5, więc 4godziny snu miałam...

No i potem do 6narabianie z królewną...Więc się wkurzyłam, z podkrążonymi oczyma ubrałam dres i zeszłam na dół, gdzie już zaczynała się krzątać mama przed chrzcinami....Ale wygoniła mnie spać...Pospałam jeszcze prawie do 9...ufff............A potem karmienie, odbijanie itd..
W nocy przyjechał mój brat z familią...no i do południa moja bratowa wariatka wymyśliła sobie zakupy...Kuźwa, mieszkają w Wa-wie, a ona przyjeżdża na wiochę i zakupy chce robić.Poza tym zostawiła małą Basię z moją mamą, która roboty ma dziś po same uszy!

No i nawet nie powiedziała co młodej dać jeść...

I wrócili po 4godzinach...A jeszcze szlag nas trafiał, bo mój J się zabrał z nimi na te zakupy i pół dnia ich nie było...Mama wściekła!ojciec też, na zmianę sobie Basię podrzucali i w międzyczasie były przygotowania...ja za bardzo nawet nie miałam jak pomóc, bo Hania jakaś nieswoja...No i ciągle coś...A jak Hania już spała, to też musiałam się zabrać za porządki i ogólnie wielkie zamieszanie i nerwówka!
Potem jeszcze szlag nas trafił, bo na 16poszliśmy do kościoła do spowiedzi, która niby miała być przed mszą...Ale księżulo nas olał...

No chyba dlatego, żebyśmy nie myśleli, że on jest w tym kościele dla ludzi a nie odwrotnie...No ba...i znowu szukanie, gdzie można to załatwić...Udało się!
A ja jeszcze trochę zła...Bo mój J i mój brat jutro w garniturach startują, matka chrzestna też pewnie w jakimś kostiumie...a ja? Turkusowe spodnie z lnu (z jednej strony cieszą mnie, bo wreszcie się w nie dopięłam!!!

) i tunika w paski...no i sobie zakodowałam, że nie będę do nich pasować, że będę jak uboga krewna ze wsi i tak dalej...

No i już mnie to wkurza na maxa!
Przymierzyłam dziś moją żmijkę do becika...hehehe...ledwo jej widać łepek...śmiesznie...No i jeszcze...bratowa kupiła kwiatki...wrrrrrrr.....nie wiem po co...bez sensu...nie dość, że ten becik...to jeszcze kwiatki...niech se je trzyma głupia...
Dobra, widzę, że tu dziś pustki...idę domyć podłogę do końca i ułożyć już sztućce na stole...
Potem po 21 kąpiel, karmienie i mam nadzieję sen!!!
I stres wielki, czy jutro będzie spokój w kościele/??

chyba nakarmię ją o 8...żeby spokojnie odbiła...na 10msza...do 11powinna wytrzymać...boję się że bedzie ryk...no ale łatwiej zatkać ją, jak bedzie głodna, niż za szybko po karmieniu, bo wtedy będzie problem z odbijaniem...I widzicie co za tresy...
Doris kochana, powodzenia! niech Kingusia słodko śpi w kościółku!
Ja też nie wiem, czy dam jutro radę wejść...może przeczytać tak, ale napisać to się chyba nie da.... buziakI!