A u nas okazało się, że dziweczynka i całe szczęście. Bo nie ma Olafa, Eryga i Egona. Choć mój mąż upiera się, żeby nadać na trzecie imię Egon. Ale to bardziej żart. U nas wszyscy mają po dwa imiona. Ja mam jeszcze dwa nazwiska. CZasem to problem. Z imieniem dla córki doszliśmy do kompromisu. Pierwsze jest takie jak w rodzinie męża, czyli inne niż imiona, które się pojawiły w rodzinie. U mnie w rodzinie zawsze nadaje się imiona jakieś z rodziny, tak więc pula jest ograniczona. Córka będzie Amelia Elżbieta. Bardzo mnie się podoba i mężowi też, choć wybór drugiego był ograniczony. Wybierał mąż. Ograniczenie mu pomogło. Oczywiście dziadkowie oponowali przed Amelią. Teściowa, że oklepane, a mój ojciec, że i tak nie zapamięta i dla niego będzie Agnieszka
A urzędnik musi zapisać imię zgodnie z wytycznymi rady języka polskiego. Tak więc jeśli nie ma spisu, to powinien się dokształcić.
Apropos dziwnych imion, to jeden uczeń od nas ze szkołu dla cudzoziemców- Bułgar- ubzdurał sobie, że nazwie dziecko Wodomierz. Na szczęście się nie zgodzili w urzędzie zapisać. Pomylił może z Włodzimierzem. A raz rada języka polskiego rozpatrywała imię Tuptak i stwierdzili, że można, bo to od imienia jednego z ostatnich królów Inków. Nikt tam nie skojarzył z czym innym. Zresztą w Polsce jest nawet jeden Solidariusz na cześć Solidarności i Antena, na cześć miejsca zapoznania rodziców (sklep z antenami). Wiecie co? Mnie się wydaje, że jak się dobrze zaargumentuje, to się zgodzą na wszystko.
A czy Twoja koleżanka Nadzieja Pociupana nie studiowała czasem na U. Wrocławiskim, bo dziwnym zbiegiem okoliczności, jest to jedyna osoba spośród studentów, którą pamięta z imienia i nazwiska poprzedni dziekan jednego wydziału.