Hej ho!
Anza to odopoczywaj kochana, nie stresuj się...jak przeczytasz co dziś mi się stało to przestaniesz się bać extremalnych warunków, hehehe
Glizdunia no ja tez żałuję tych pieluch...ale dziś kupiliśmy pampersy 3 i są ok. Ale zawsze żal nonono ściska, że tu człowiek nonono zarabia, a wydatki ma jak milioner...
A Maya prześliczna, mniam, mniam!
Kulka mieszkam w kujawsko-pomorskim, 55km od Bydgoszczy, w Jeżewie...Piękna okolica, lasy, jeziora, cisza i spokój...Zapraszam!
Jagódka no to mi się wydaje, że faktycznie mało przybrała...Ale może taka jej uroda? skoro tyle je, to raczej głodna nie jest. No przecież nie musi ciągle mieścić się w górnej granicy normy, ważne że przybiera, tak ja myślę...Ale może lekarze są innego zdania, nie wiem...
Gosiu z tym usypianiem święta racja...Ja też Hanię odkładam i już. Jedną noc dałam jej pokrzyczeć, darła się tak, że mi serce pękało...No ale co?nie mogę jej nauczyć, że na każde miałknięcie jestem. Czasem muszę przecież coś zrobić, to niestety ale dziecko musi wiedzieć, żę trzeba się umieć samemu uspokoić...A co do gilków...Hania też ciągle mam babole i to takie suche, że za diabła ich wydobyć nie można...
Sprayu nie mam, bo J coś nie bardzo to więc się męczymy. Ale chyba kupię, bo bez sensu...
Massumi Ty wiesz, że ten 9miesięczny plan odchudzania to mi się podoba! bo ja jakoś przespałam tydzień, a miałam niby ćwiczyć...
ech, jakoś nie wyszło...Ale w końcu pojutrze też jest poniedziałek, nie?
Ewcik ja też chcę ślub!!! tak fajowo było...Ty, a może chcesz ode mnie suknię??? 400-500zł i jest Twoja z welonem, poduchą pod obrączki i stroikiem. Foty są w albumie w ślubnych, jak byś chciała oblukać.
Sikorka no piękny! po tym zdjęciu nie widać, że tak cierpi co wieczór...trzymam kciuki, żeby ten uśmiech nie znikał z jego twarzy!
Uwaga, teraz opiszę swój wspaniały dzień!!! bo noc luzik, Hania jadła o 3 i po 6...i spaliśmy do 9 pierwszy raz od daaaaaaaaaawna!
A potem...kłótnia z J od bladego świtu! bo ja musiałam zrobić śniadanie, uprasować ciuchy sobie i kuzynce,przygotować Hani zapasowe ciuchy na wyjazd i spakować wszystko no i się ubrać, zrobić włosy, makijaż, no i nakarmić młodą jeszcze przed wyjazdem!oraz pamiętać, żeby nakarmić psa...A on?miał tylko zrobić koło swojej nonono i spakować stelaż od wózka, żeby móc fotelik zamontować. Ja już w drzwiach, on jeszcze nie gotowy
(a wspomnę, że te pieluchy co wczoraj kupiłam to ok, nie przeciekły
) W połowie drogi pytam, czy wziął adapter, żeby móc zamontować fotelik na stelażu- nie!
I to jeszcze mi mówi cham, że to moja wina, bo zniosłam fotelik i dlatego zapomniał!
bezczelna menda! do tego upał się zrobił jak cholera, w aucie sauna...
Zajechaliśmy najpierw do hurtowni dla bobasów i zanim zdążyliśmy zrobić zakupy...Hania w ryk!
taka histeria...że szok...głodna, a raczej spragniona! J się drze, że szybko wychodzimy! a ja że nie, bo mogę ją tu nakamrić...No i moje obawy wszystkie...strach przed takimi sytuacjami...Hania postanowiła mi zrobić chyba chrzest bojowy! 1raz karmiłam bez laktatora w miejcu publicznym! w sumie, za parawanem niewysokim przymierzalni dla dzieci
No i karmię sobie w spokoju, miło i w ogóle i...
Hania robi kupę!
i co? i kupa przecieka mi na spodnie!
To chyba miało wreszcie przekonać J do tego, że nasza córka potrzebuje większy rozmiar pieluch! W ten właśnie sposób Hania dała nam znać, że wyrosła z dwójek!
szkoda tylko, że musiałam chodzić cały dzień z gównem na spodniach! No i trzeba było ją przebrać...tylko kuźwa nigdzie kawałka blatu...więc do auta...Hania na tylnym siedzeniu, rozebrana do golasa, bo cała obsrana, spodnie,body...przy rozbieraniu jeszcze tą kupę rozmazałam po całych plecach..
No udał się przebrać...No i do auchana wreszcie. Dojechaliśmy w spokoju...I tam już był luzik. Tyle, że musieliśmy jechać 2wózkami, w jednym fotelik z Hanią, w drugim zakupy. Wiecie, że wytrzymała 6godzin????
W auchanie już był pokój dla matek z dziećmi, więc po zakupach się tam zamknęliśmy, przewijanie, karmienie, bekanie i w drogę...
Szkoda tylko, że w naszym kraju trzeba prosić o klucz do takiego pomieszczenia, w hurtowni dla dzieci nie ma nawet w WC blatu do przewijania...porażka...
No a w trakcie zakupów znów wielka kłótnia z J! mam go dość. Wszystko jest moją winą...no przegina...wiem, że ma stres o szmal, ale nonono nie musi winy za swoją głupotę zrzucać na mnie!!!
jeszcze raz i przysięgłam, że nie będę z nim rozmawiać...
W domu rozpakowywanie...
nie lubię!
Przed 21kąpiel, żarełko...a ja upichciłam sernik na zimno, bo jutro przyjeżdża J ciotka z wujem...
Ok, a teraz foto-relacja z wypadu...