wróciłam trochę późnawo ale najpierw było karmienie, potem spacerek, kąpiel, usypianie, mycie się.......
Wracam do opisu.......
O 16.30 przeszłam na porodówkę, bo bóle miałam już co 3 minuty. Położna myk mnie na łóżeczko i sprawdza..... A tu szok... Rano szyjka była nie zgładzona, rozwarcie minimalne, a teraz rozwarcie prawie pełne a szyjka gładziutka. No i zaczęliśmy zabawę...... Do 18 jakoś sie trzymałam ale potem dostałam drgawek jakiś.... No i położne zawołały lekarza i podali mi dolargan..... I było trochę lepiej..... o 18.30 zaczęly się bóle parte....a po 15 minutach malutka już była z nami!!!!! W czasie tych 15 minut zdążyłam opiep... położną która próbowała mi przebić pęcherz płodowy

(bo wody za nic się nie chciały uwolnić), totalnie odlecieć po leku

a na koniec powiedzieć że do szycia to ja chcę znieczulenie
teraz jak to wspominam to się uśmiecham, ale wtedy nie było mi do śmiechu.........
Dziś jak poszłyśmy na spacer to jakoś tak zleciało nam 3 godz

na szczęście pogoda nam sprzyjała, było przyjemnie cieplutko a nie upalnie
No dobra spadam..... Mam nadzieję że ta noc przyniesie rozwiązanie Małolacie, która po sąsiedzku biedaczka się męczy

trzymam za nią kciuki.....
Spokojnej nocki Mamuśki
