No to teraz spokojnie mogę zakomunikować, ze nie mam zadnego (no nie licząc tych 3 maluczkich koło sutka, ale i te zaraz po karmieniu pewno znikna). Samrowałam od 3 miesiąca ciązy 2 razy dziennie, robiłam masaze i peeling przy kazdej kąpieli. Uratowałam swoją skórę na szcęście. No ale pewno tu podstawową rolę odgrywa sama skóra - jest podatna lub nie... Moja się okazała odporna, chociaz teraz taaaaaaaaaaaaaki flak mi wisi i koncentruję się na jego pozbyciu się
paradoks, ale w ciązy tylko czekałam, az mi wyskoczy jakaś piłeczka, a teraz robię wszystko by jego się pozbyć