lutówki wczoraj nie miałam czasu by do Was zajrzeć, ale dzisiaj już nadrabiam zaległości
TAk jak już wcześniej pisałam Tobiś wczoraj poszedł pierwszy raz do żłobka. Rano uśmiechał się, "ciocia" wzięła go na rączki i też się uśmiechał. Widział jak odchodzimy i nie plakał. Ja oczywiście cała w nerwach, ale trzymałam się dzielnie. W ciągu dnia dzwoniłam do żłobka chyba z 4 razy i pytałam jak tam Tobiaszek , czy nie płacze, jak je itp. Panie mówiły, że wszystko jest w porządku.
około 15 wyszłam z pracy i poszłam po mojego dzieciaczka. Wchodzę d sali a mój Tobiaszek leży w kojcu z jakimś innym dzidziusiem - oczywiście na brzuszku i trochę sobie popłakuje. Wzięłam go szybciutko na ręce i przestał płakać. Kierowniczka żłobka mówiła mi, że przed chwilą się przewrócił na brzuszek i zaczął tak popłakiwać. Ja oczyiście strasznie to przeżyłam , w drodze do domu się poryczałam - wiecid straszne mysli mi do głowy przychodziły. Mąż cały czas mnie pocieszał.
Dzisiaj rano zawieźliśmy Tobiaszka znowu. Myślałam, że będzie płakał - ale on z chęcią poszedł na rączki do "cioci" i nawet się uśmiechał jak odchodziliśmy. JAk po niego wracałam to znowu miałam czarne myśli. Ale niespodzianka - Tobiaszek nie płakał, nie marudził. Leżał sobie i się usmiechał. Więc już jestem uspokojona - wiem że mu się tam krzywda nie dzieje.
Tobiasz jest czyściutki, najedzony - zawsze jak się pobrudzi panie go przebiorą, pieluszkę ma czystą - dzisiaj nawet był cały wykremowany. I wiecie co jak dziecko nie potrafi zasnąć w łóżeczku same to mają tam takie specjalen wózki do usypiania i bujają dzieciaczki.
Jak wracaliśmy do domu to cały czas się uśmiechał i gaworzył.
Ufff, a teraz lecę was poczytać.