Ja strasznie upierałam się na szkołę rodzenia, namawiałam męża, który się godził bo ja go o to prosiłam. Wściekałam się strasznie, kiedy mi mówił, że jestem kobietą i wiem co mam robić, że mam intuicje, która mi podpowie co i jak a poza tym nie jestem sama na sali porodowej i w razie czegoś to porodzić się zawsze mogę lekarza czy położnej ... Ale byłam wtedy na niego zła ...
Teraz z perspektywy czasu i tego co sie tam "nauczyłam

" wiem, że były to pieniądze wyrzucone w błoto ... dla mnie dość duże pieniądze bo 250 zł ... Zero przydatnych umiejętności, nic co mogłam wykorzystać przy porodzie ..no może to oddychanie ...ale i tak nie potrzebne to było ...
Hm. czyli uważam, że szkoła rodzenia dla mnie była nieprzydatna...