Ja nie miałam większych objawów porodu. Dziewczyny pisały, że mają skurcze, albo jakieś inne dziwne bóle, a ja się wkurzałam bo myślałam, że skoro nic takiego nie mam tzn, że urodzę długo po terminie. Aż tu pewnej soboty(31 marca)
oczywiście jak zwykle wzięłam się za porządki. W 9 miesiącu człowiek szybko się męczy, więc jak skończyłam sprzątać położyłam się. I wtedy coś dziwnego zaczęłam czuć. Nigdy w życiu bym nie powiedziała, że to skurcze. Nawet nie potrafię tego opisać, takie smeranie
. Termin porodu miałam na 4 kwietnia, lecz od dawna coś mi mówiło, że moje dziecko urodzi się 1 kwietnia i to w dodatku w niedzielę
. No i oczywiście tak sie stało. Spać się położyłam jak by nigdy nic ok 22-giej, a o 24-tej obudził mnie straszny ból, który się powtarzał co kilka minut. Kiedy chciałam wstać z łóżka, odeszły mi wody, niestety na łóżku
. Dopiero wtedy stwierdziłam że to chyba poród
. Skurcze bardzo szybko się powtarzały, keidy byłam w drodze do szpitala były chyba już co 2 minuty
, a ja zwijałam się w samochodzie z bólu. Na szczęście zdążyliśmy. Rozwarcie było już na 6 cm, dostałam czopka i o 3.40 przyszłą na świat moja ukochana córeczka. Aha zapomniałabym
, kilka dni przed porodem odszedł mi czop, to było zaraz po badaniu ginekologicznym.