79anita, takie chwile chyba trzeba przeżyć. Na początku też w zasadzie nie odchodziłam od małego. Ciągnęło się to gdzieś do 1 miesiąca - jadł, jadł, jadł... w dzień i w nocy. W końcu wzięłam się na sposób i podczas tych karmień zaczęłam czytać książki i gazetki, bo już nerwicy dostawałam, myślałam, że przyrośniemy w końcu do siebie;-) Już taki tekst w rodzinie chodził, że Limonka ciągle z broszką siedzi. Teraz mamy względnego luza, Jasiek szybko się najada, a ja się cieszę, że nie dałam za wygraną, chociaż na początku w akcie desperacji RAZ sięgnęłam po butlę
Wytrwałości!!! Będzie dobrze:)))
A co do długości karmienia - Światowa Organizacja Zdrowia zaleca karmienie do końca 2 roku. Nooo, aż taka wytrwała to raczej nie będę, a na pewno nie chciałabym być. Myślę, że po roku (jeśli wcześniej się samo nie zmieni), odstawię mojego małego ssaczka;-)