a u mnie ciąg dalszy historii.....
wyobraźcie sobie, że ta baba urządziła nam w niedzielę awanturę, wyzywała nas od różnych a potem swojemu ukochanemu synkowi Rafałkowi powiedziała, że my ją obrażamy i ten sierota skoczył z nożem do mojego męża

na szczęście nóż mu wytrącił ale ona go przytrzymała a synalkowi kazała bić

jak się odezwałam to kazała mi się zamknąć bo to moja wina, zaczęła wrzeszczeć, że moja matka pewnie z głodu zdycha to chcę ściągnąć męża

tam, żeby ją utrzymywał

a i jeszcze, że ja chodzę i do ludzi na nią wygaduję

problem w tym, że miałabym co wygadywać, oj miała ale nie mam komu bo ja tu nikogo nie znam
najlepsze w tym było to, że po 30 min. od całej awantury weszła do naszego pokoju i powiedziała: "mam nadzieję, że się nie wyprowadzacie"
może mój mąż ma rację mówiąc, że ona powinna się leczyć, człowiek przy zdrowych zmysłach tak się nie zachowuje
no cóż, chyba do niej dotarło, że tak czy tak my sie wyprowadzimy i chciała temu zapobiec nawet siłą i pomówieniami

ale się przeliczyła, bo nasza decyzja jest nieodwołalna
jest jeszcze jeden powód, dla którego zabiega byśmy zostali, jeśli się wyprowadzimy to straci to mieszkanie....jest zadłużone a warunkiem jego utrzymania było zameldowanie w nim minimum trzech osób bo w miasteczku jest mało mieszkań a dużo rodzin wielodzietnych i jak zostanie tylko ze swoim ukochanym synkiem to dadzą jej jakiś pokoik a ten lokal zabiorą

ale sama sobie winna, jak chcieliśmy by się dowiedziała szczegółów bo byśmy wykupili je to nie raczyła tego zrobić bo dobrze wie, ze wtedy jej ukochany synalek musiałby dokładać się do opłat albo wyprowadzić

myślała, ze mój G. będzie w nieskończoność płacił za wszystko, harował po 14 godzin i widywał dzieci przez jeden dzień w tygodniu a jej ukochany rafcio w tym czasie będzie urządzał sobie turystyczne wyjazdy co miesiąc bo nic go nie obchodzi

co za babsztyl
