Pamiętacie mnie jeszcze?

Wróciliśmy z Nałęczowa, pralka huczy a ja nie wiem gdzie rozwieszę pranie. Włączyłam w domu ogrzewanie, chyba więc zostaną kaloryfery.
Załatwiliśmy chrzest, choć poza parafią, udało się bez zdobywania zgody od proboszcza. UUUfff, chyba tylko dlatego, ze trafiliśmy na młodego, niedoświadczonego księdza.

A ja z leciutkim dołkiem, poszłabym sobie do pracy. Wkurzam się tylko trochę, bo do etatu zwykle brakowało mi 1 godziny i poprzedni dyr. zawsze mi coś dodawał żebym miała ten etat. Teraz dyr. sie zmienił, a dziewczyna która mnie zastępuje nie dostała tej godziny. Ciekawe jak ze mną będzie za rok, ale chyba już w kwietniu będę musiała się upominać o tę godzinę, mimo że wracam do szkoły we wrześniu. Już nawety nie chodzi mi o te pieniążki, tylko łatwiej pracować z dziećmi, jak sie ma tę godzinę "luzu" w rozkładzie materiału. Eeehhh problemy...
A gdy mnie nie było, to dwaj uczniowie, największe łobuzy, przyszli do mnie, jak obiecali, gdy szłam w styczniu na zwolnienie, że przyjdą pohuśtać maluszka. W szoku byłam!