moje dziecko umarlo.miesiac temu urodzilam sunka.odrazu mi go zabrano do innego szpitala kardiologicznego.mial wade serduszka.jak tam trafil mial przez okolo godzine robiona reanimacje.udalo sie...Ale na nastepny dzien mial operacje ktora powiodla sie.Przez tydzien lezal w inkubatorze podlaczony do respiratora.nawet nie moglam go wziasc na rece,przytulic...Plakalam,modlilam sie.Po tygodniu pierwszy raz od porodu dano mi mojego synka na rece-nie potrafie tego uczucia opisac!Rowniez pierwszy raz moglam go nakarmic z piersi.Niestety wykryto ze Oskarek ma kilka wad serduszka i bedzie musial miec jeszcze jedna lub dwie operacje za kilka miesiecy.Od tej pory bylam przy synku 24h.Spalam przy lozeczku w nocy ,tak jak niektore matki.Co chwile dawano mu jakies leki,pobierano krew,robiono jakies badania.Nie moglam na to patrzec!Serce krajalo mi sie.Lekarze mowili ze jak bedzie mial sciagniete szwy to Oskarka wypuszcza do domu.Cieszylam sie ze niedlugo z synkiem bedziemy w domku.Niestety lekerze powiadomili mnie ze wykryto u Oskarka kolejna wade i musi byc natychmiast operowany.Dawali 30,40% szansy.Modlilam sie do Boga i wierzylam ze bedzie dobrze.Operacja trwala 6 godzin.Powiedzieli-niestety.
Moje jedyne szczescie w zyciu trwalo 2 tygodnie!!!!!!bo tyle dni tylko zyl moj synus.CZY KTOS MI POMOZE????
Ostatnio zmieniony 15 paź 2007, 22:06 przez
magda83, łącznie zmieniany 1 raz.