Cały dzień miałam odwiedziny! Od samego rana do wieczora, tylko ludzie sie zmieniali!! A oprócz tego nie było mnie, bo to po tym upadku z krzesla, co Karolas pisała, hihih:))
qunick u mnie nietolerancja glutenu objawiła się tym że jak mama skończyła mnie karmić piersią, to po każdym posiłku w którym był gluten( zboża, syrop skrobiowy itd.) zaczynała się biegunka, wymioty. Nie bylam w stanie nic przyjąć, jelita nie byly w stanie pracować. Kupowali mi najlepsze buleczki a to była dla mnie trucizna. Nie mogłam mleka krowiego tylko potem jak już wiedzieli co mi jest to piłam kozie.
Już było ze mną bardzo źle, nikt nie był w stanie określic co mi jest, najlepsi lekarze mówili, że taka moja uroda( a ja wyglądałam jak dziecko afrykańskie- duży brzuszek i kościotrupek z ciałka). Kilka razy to już prawie organizm się poddał, ale udalo mi się... Pojechaliśmy do siostry moejgo taty na wieś i tam był lekarz który miał duży autorytet i ciocia namówiła rodziców żeby do niego poszli. I on miał jakieś doświadczenia w pracy z tą chorobą. Powiedział" obym się mylił ale to chyba celiakia". No i się nie pomylił. Jak wprowadzono mi dietę to po mału zaczynałam zyć. No i przybierać. I rosnąć. Wyglądałam jak maleństwo, a miałąm juz chyba 4 latka, albo 5 nie pamiętam, muszę zapytać mamy. Przez kilka lat prawie nie zmieniała mi się waga. Ale jak już miałam dietę to ruszyło. I tak było do komunii. Wtedy zdecydowali się zrobic mi biopsję jelita, żeby sprawdzić czy kosmki jelitowe się dorodziły. Okazalo się ze tak i choroba się cofnęła. Powoli zaczęto wprowadzać mi pokarmy z glutenem i było wszystko w porządku\!!
I pierwsze co zjadłam po diagnozie że już ok, to ... pączki!! Przez cały czas to była jedna z niewielu rzeczy którą barzddzdzdzdzdo chciałam zjeść! Tak to byłam barzdo zdyscyplinowana, wiedziałam ze nie mogę nic podjadać, musiałam się nauczyć czytać etykietki na cukierkach, jak był syr.skrob. to nie mogłam jeść. I jako tak małe dziecko stosowałam się do tego i nigdy nie zjadłam nic niedozwolonego. Może dlatego też choroba ustąpiła. Do dzis jestem zdrowa i choroba mnie opuściła. Na szczeście.
raczkowanie, chodzenie gratuluje wszystkim dzieciaczkom nowych umiejetności!! To cudownie ze tak wszyscy już się posuwają w postępach! Bartuś na razie to tylko pełza po całym pokoju, ale dupki nie podnosi.
karolas super ten kombinezonik, śliczny kolor! NAm szwagier kupil dla bartka spodenki na szelkach i do tego kurtkę takie ocieplane. Fajny komplecik w selgrosie. Wkleję jak tylko nam przywiezie bo na razie to jeszcze nie mamy w domu.
A powiedzcie czy jak jeszcze dziecko nie chodzi to też musi mieć butki? A jak tak , to jakie? Tesciowa chciała kupić już kozaczki z "Bartka" ale powiedziałam jej że nie ma sensu płacić z pierwsze butki tyle kasy skoro nie wiemy kiedy zacznie chodzic, moze to jeszcze potrwać a noga jak mu urośnie i w nie nie wejdzie... Kupiła mu więc jakieś paputki z kożuszkeim w środku, chyba takie wystarczą, ???
Dorota masz świetnego męża! W końcu skorpion, no nie??
Lecę spać, dobranoc wszystkim!!