No a ja wreszcie w domu...najpierw tak...
Jagódka mała jest bombowa!!!
A odnośnie studiów...no niby tak jest, że niedługo kosmetyczka będzie musiała posiadać te 3literki przed nazwiskiem, ale obawiam się, że to będzie tak jak ze stanem sanitarnym gabinetów...Niektóre to totalna ruina i syf, a innym dopierdzielają że szok. poza tym, nie do końca się zgadzam z tym studiowaniem i posiadaniem tytułu mgr. No bo taka babka która ma gabinet od lat 30 to ma więcej czasem w nonono, niż laska po studiach w głowie. A na pewno ma więcej praktyki. Chociaż z drugiej strony nie ma tego właśnie zaplecza wiedzy, jakie laski po studiach...No i tak źle i tak niedobrze. Ciężko...
Glizdunia Maya słodz iaszek! a dom...hm...uwielbiam takie domki! cudo!
pomysł na szpinak z serem...? chyba typowo angielskie...
A co do polityki...zgadzam się z
Ladybird23, że każdy nie oddany głos to głos na pisuarów...a tego ja nie przeżyję...
I właśnie dlatego, że to przez ich wspaniałą politykę ludzie muszą wyjeżdżać, że mój mąż jedzie zapierdalać w kapustę, żeby przeżyć, że ja po studiach żyję jak szmaciarz...że robię zakupy i wybieram co mogę akurat kupić...że przez kilka miesięcy muszę skubać po groszu żeby odłożyć na jakiś ciuch...Tym panom mówię
No i koniec, bo nas zamkną za łamanie ciszy przedwyborczej
a siedzieć za nich w pierdlu to ja nie mam ochoty...A swoją drogą to by była jazda
Gosiuno i już mi lżej...uf....Hania też odetchnie z ulgą, bo już mi płacze, że Hubertus na pewno wyrwał inną laskę...
Doris trzymaj się dzielnie!!! ja Ci mogę tylko wirtualnie przekazać energię...ale to za mało...Mów sobie, że dasz radę....
I nie stresuj się wagą...powoli, przyjdzie czas i schudniesz. Na pocieszenie dodam, że ja schudłam w 1,5miesiąca, ale niestety zostały 4kg i nonono zbita, nie chce zejść...ja już
bo w nic się ubrać nie mogę, na nowe spodnie ciężko uzbierać...no ale znowu nutella jedzona łyżeczką robi swoje...
Dzisiejsza noc u nas zdecydowanie lepsza...Hanka dopiero o 2.30jadła...a potem o 6...ale oszukałam ją herbatką...chyba poczuła się urażona
bo zassała ślicznie...a za chwilę jak poczuła że to nie mleko, to wielkie oczy...wypiła 50ml i poszła spać...No ale o 7już trzeba było jeść...
Potem ja powoli wstawałam i do pracy, tam zamieszanie...ktoś nie przyszedł, ktoś nadprogramowo wpadł...do jednej babki dzwonie, że może przyjść bo mam czas, a tam odbiera facet i zaczyna po francusku gadać
no ja w LO miałam francuski, ale pamiętam tylko cyferki i bonjour...
na szczęście zaczął po angielsku...co nie do końca mnie ucieszyło...bo lata już z nikim nie gadałam, do tego nie byłam na to przygotowana...i jak Kali się dogadałam...Na szczęście się zrozumieliśmy
Potem pędem do domu, przebieranie, karmienie i do teściowej...na obiad...a już była 16... posiedzieliśmy do 19, nawet było miło...Hania dostała leżaczek...no, pożyczony, ale jej się podoba...baaaaardzo! no i dostaliśmy zapas obiadków i pieluszek...Z tym, że mój mądry J powiedział, że mogą być 3, a ja już jednak gotowa jestem przejść na 4, bo mniejsze już wokół ud ją obciskają...No i chyba będziemy sprzedawać te 3...
Młoda zjadła dziś ślicznie J obiadek...oczywiście szpinak! ale prawie cały słoiczek...A potem u babci pierwszy raz kaszkę ryżowo-kukurydzianą z bananem i melisą...Dla mnie ohyda, że ciężko posmakować, a młoda wpierdzieliła 60ml doprawiła mlekiem, a o 9 zjadła 100ml kaszki!
w domu kąpiel...potem przy ubieraniu zlała mi się na ręcznik!
a potem mleczko i spanie...Dziś ją nakarmię przez sen o północy a potem jak się obudzi to już herbata...niech się odzwyczaja od jedzenia przez sen...dość duża jest...
Ok, lecę rzucić okiem tu i tam...
A...
Anza cóż Ty biednej Idze robisz że znów katar?
Gosia mój zmarźlak już w domu ma rajtuzy ubrane pod spodnie...