Witam dziewczynki!
Przepraszam z góry ze tak długo mnie nie było, ale zmieniałam dom.
Przeprowadzka z rodzinnego domu do chaty teściów - smutna sprawa.
Tak jakoś dziwnie się czułam zabierając z mojego domu wszystkie rzeczy. Teraz jak będę tam jeździć to juz zawsze z torba ciuchów bo tam nie mam nic.
Mama moja to strasznie przeżywa - co chwile tylko mnie przytulała i ryczała - też jest jej smutno że dom opuszczam.
ostatnie dwa dni próbowałam cos poukładać w nowym domku - ale mam jeszcze dużo pracy!
Jedyne z czego ostatnio jestem szcześliwa to że mój tato przypomniał mi że na strychu jest jeszcze stare śliczne, drewniane łóżeczko.Wychował sie w nim mój tata i jego rodzenstwo i ja i moje rodzenstwo. Ja w nim spałam właściwie aż urodziła sie moja siostra czyli prawie do 7 roku życia.
Jest większe niż te standardowe i na pewno solidniejsze.
Mój brat mi go odnowi - wyszlifuje ładnie i pomaluje bezbarwnym lakierem.
Bardzo sie ciesze ze bede go miec, bardzo je lubiłam.
Mama tez jest zadowolona że ja go chcę - mówi że ma do niego sentyment.
Ja i dzidzia ogólnie mamy się dobrze - tylko ostatnio znowu te skurcze mam co wczesniej i to mimo brania leków - zwiekszyłam sobie dawke magnezu i czesciej biore no-spę - wlasciwie musze codziennie na noc bo wlasnie wieczor mam te skurcze najczesciej i wtedy czasem lekko boli dolem brzucha. Nie wiem czy isc wczesnie j do lekarza czy jeszcze poczekac. Mam wizyte dopiero na 8 listopada. Chyba nie bede panikowac , jak bedzie coraz wiecej skurczy to pójde a jak bedzie ciagle tyle samo to ok.
A jak u Was z kopaniem???
U mnie teraz tak jakby inaczej, to juz nie kopanie po brzuchu od środka, tylko maluszek sie po prostu wierci i wypina. Kreci sie czasami tak mocno ze calym brzuchem rusza.
A i jego ulubione miejsce teraz to na pęcherzu - co chwilke biegam do ubikacji i po pare kropelek siku!!!
A tak ogólnie to wpadam w małą depresje - nie wiem jak wytrzymam tak długo bez męża, teraz jest taki czas w moim życiu - taki szczególny i jestem sama. Z jednej strony czuję sie najszczesliwsza na swiecie bo bede MAMĄ a tego pragnełam od bardzo dawna i ogólnie to cud ze jestem w ciąży - i że przebiega póki co prawidłowo, bo mój mąż w dzieciństwie miał nowotwór nerki, którą zreszta mu wycięli (zarazili go przy zabiego wirusem Hbs), brał takie leki antyrakowe i na tego wirusa że teoretycznie powinien być bezpłodny.
Ale po półtora roku starań, kiedy ja juz przyjęłam prawie całkiem do siebie że dzieci mieć nie bedziemy, niespodzianko - test wynik pozytywny.
I co i nie możemy sie z tego faktu nawet współnie cieszyć!
Ja siedze tu a on w Anglii!!!
To nie sprawiedliwe.
Mam nadzieje że po tych wyborach sie cos zmieni - żeby mozna było w Polsce dac sobie rady z wypłaty nie biorąc kredytów i pożyczek.
Ach, dobra kończe to zanudzanie Was.