Jak dobrze, że trafiłam na ten temat... wyżalę się Wam troszkę...
Moja teściowa była super, dopóki nie zamieszkaliśmy razem. Swoje prawdziwe oblicze pokazała jeszcze przed naszym ślubem. Zacznę od początku,
Chciała żebyśmy mieli wspólne jedzenie (kupuje tylko ser zółty, wędline jak juz kupi, to od razu do zamrażalnika a potem daje takie obślizgłe do jedzenia fuj, zawsze ma 3 chleby w zamrażalce tak jakby były czasy komuny albo jakby Wrocław był jakąs totalną wiochą oddaloną 30km od jakiegoś sklepu i zamiast jeść świeży je się zamrozony) w ogóle pieczywo trzyma w lodówce. NIe potrafi gotowac, na obiad tyu sie jada tylko pierogi ruskie kupne (których ja nie znoszę) albo schabowy, ale nawet nie odmoczy go z tek krwi
na poczatku tak było że to ja gotowałam obiady ale jak miała wolne i ona coś ugotowała to nie dało sie tego zjeść (zapomniałam dodać, że potrafi jeszcze zrobiś pomidórówkę i jakąś zupe z lanymi kluskami co ona nazywa rosół, ale ani to tłuste ani koło rosołu nigdy nie leżało
Gotowałam dzienie 3 obiady bo każdy (mieszkamy jeszcze ze szwagrem) codziennie mial inne wymagania a ja jak ta głupia je spełniałam
Za te "luksusy" jedzeniowe i za to, że tam mieszkamy krzyczała sobie 1200zł.
Wspólna kasa, wspólne wszystko , ale przeginała.. szłam na cały dzień na uczelnie w weekend wracam do domu głodna a ona z hasłem "zostawiliśmy ci obiad, są same ziemniaki bo mięso i surówkę już zjedli, weź sobie" jak dla niej kobieta w ciązy powinna żywić się samymi ziemniakami nice
Tym mnie przekonała i zaczęłam buntowac swojego mężą na osobną kuchnnie. Bo w końcu tyle kasy od nas brała za tak niewiele.
Z trudem się zgodziła, podejrzewam, że tylko dlatego, że byłam w ciąży. ALe chyba myslała, że mimo wszystko im tez będę gotować, bidulka sie przeliczyła. Bardzo źle znosiłam ciążę, ale musiałam w domu robić wszystko. NIe obchdziło ją, że wymiotuje co 5 minut, nigdy w niczym mi nie pomogła. Mamy mały pokoik 3,5m x3 i za to, że u niej mieszkamy musimy płacić 500zł.
Na slub powiedziała mojemu W, że nie da mu ani złotówki, że radzić sobie ma sam a jak jej córeczka 4 lata temu brała slub to pożyczki brała, wściec sie chciała, żeby Monisia miała wszystko najlepsze. Mój ojciec zapłacił za całą ta impreze, bo szkoda mu się męża zrobiło. Osobno kupowaliśmy ciasta i ona powiedziała, że nam za nie zapłaci 430zł., że to będzie prezent ślubny dla nas, ALe co zrobiła? oczywiście nie zapłaciła! Powiedziała bezczelnie, że mój ojciec powiedział, że za ciasta płaci a on nawet nie wiedział, że ciasta były płacone oddzielnie. W sumie na ślub dostalismy od niej tylko taką kartkę z życzeniami która może kosztuje z 5zł od jej synalka tez nic. I jeszcze miała pretensje, że na tej imprezie sa 2 gospodynie (miała na myśli moją mamę)
Cały czas buntuje mojego mężą, robi wszystko żebyśmy sie pokłócili
Mnie cały czas namawiała w wakacje, żebym pojechała nad morze, bo to dobre dza dzidziusia, żebym nie przejmowała się W a wieczorem przy nim jak powiedziałam, że chcę nad morze wyskoczyła na mnie, że jestem, nieodpowiedzialna, że jak chcę jechac nad morze będąc w ciąży.
Jej całym światem jest jej córeczka i jej dzieciaki. Ciągle im coś kupuje. Udaje taką biedną (zarabia 1700 od nas bierze 500zł od drugiego syna 400zł na jedzenie i ciągle jej mało) na każdym kroku patrzy żeby na nas zarobić i ciągle coś wypomina.
A jak dostaniemy coś od moich rodziców, to zamiast cieszyc się, że mamy coś swojego to jeszcze przeszywa nas zawistnym spojrzeniem i nie odzywa sie ze 2-3 dni.
Najbardziej bolało mnie to, ze gdy byŁam w ciąży (nie chciałam znac płci) to mówiłam, że jak będę mieć syna to będzie miał na imię Gabriel to ona się wtrącała i mówiła, żebym sobie z głowy wybiła, że to dziecko będzie miało takie imię i że jak chcemy tam mieszkać to mamy wybrac inne. Powiedziałam jej wtedy, ze to moje dziecko i opinia babć mnie nie interesuje to sie obraziła.
Nie nauczyła mojego męża nic. Tutaj cała rodzina sórówke je z jednej miski, jak czegoś niedojędzą to zlewa wszystko spowrotem do gara. Naprawdę dużo czasu zajęło mi zanim oduczyłam tego mojego W.
I jeszcze jedno. W wakacje była u swoich rodziców za Poznaniem w jedną stronę miała darmowy transport bo jechała ze swoją córką w drugą chciała, żeby W po nią przyjechał, powiedział, że nie ma pieniędzy że jak mu odda za paliwo to przyjedzie.
To zadzwoniła jej matka na drugi dzień, że teściowa ma stan przedzawałowy, że była w nocy w szpitalu, że z nią źle żeby W przyjechał bo boją sie jej pociągiem puścić, wystraszyliśmy się i pojechaliśmy a ta wesoła, uśmiechnięta ksząta sie po domu robi obiad. No sorry ale ktoś kto ma stan przedzawałowy tak dobrze nie wygląda i nie ma takiej siły. Ta kobieta zrobi wszystko żeby wykorzystać W.
A teraz jest jeszcze ponad miesiąc na zwolnieniu i nie wiem jak ja to wytrzymam