Madzia wózek bardzo fajny-Tobie się pewnie podoba opcja kolorystyczna numer 29?
dobrze, że ma taką tackę w spacerówce, jak moja mam opiekowała się tą dziewczynką to się przekonałam, że to jest przydatne-zawsze sobie tam bibelotów nakładła i miała zajęcie, albo jak bułeczkę dostała do "ciumkania" to jak jej wypadła to na tackę, a nie na ziemię... tylko jakoś tak wysoko ta tacka-ale może się da obniżyć?
wiecie co do Kuby, to jak sie poznaliśmy to ja przechodziłam piekło-kobiety go uwielbiaja, to jest taki bawidamek... więc seria flirtów, zdrada... po jakimś roku się ustabilizowało i przez długi czas było po prostu świetnie-wszyscy nam zazdrościli, że tak się dogadujemy, nawet nie było o co się pokłucić
razem przestaliśmy jeść mięso i generalnie żyliśmy w takiej swojej kolebce spokoju, mieliśmy królika, chomiki, szczury, ptaszki, koszatniczke, naszego kota i Majora, który był naszym pierwszym psem, ocalonym od utopienia u najukochańszym... I przyszedł taki dzieńa dwa lata temu, kiedy to Kuba zrobił prawko na motocykl i cały świat zaczął sie kręcić wokół tego, wpakował się w spłacanie kredytu, ale miał motocykl-przyłączył sie do klubu motocyklowego-taki gang od dziwek i narkotyków-dosłownie, byłam przeciwna... no i zaczęły się kłopoty, porzucił wegetarianizm, zwierzęta ginęły, zdychały, jakby wyczuwając, że to koniec sielanki, Kuba zchamiał, przez kilka miesięcy nakłówał się omadrenem, (testosteron) bo chciał być wielki i groźny-owszem był groźny bo omadren wzmaga agresje, więc żyłam jak pod miotłą... wyjechał na miesiąc do niemiec, ja akurat zaczęłam studia, chwila rozłaki dobrze nam zrobiła, postanowiliśmy, że postaramy się o dzidziusia, ja miałam sie uczyć do chwili gdy zobaczymy dwie kreseczki i tak sobie żyliśmy-podobnie jak teraz, po świętach i sylwestrze wpadłam w deprechę, zostaiłam uczelnię, bo nie byłam w stanie sie uczyć, powiedziałam, że nie chcę dziecka teraz, bo nie mam siły, nie jestem gotowa, następne miesiące były straszne, w końcu postanowiłam, że składam w czerwcu papiery na uczelnię, jak mi Kuba zalezie za skórę to go zostawie, bo już na prawdę miałam dość, ciągłych imprez, alkoholu, nie wracania na noc, chamstwa, lekceważenia mnie, we własnym domu nie miałam konta dla siebie, bo wszędzie byli jacyś ludzie, wchodzili i wychodzili kiedy chcieli, wieczna impreza...
od pierwszego czerwca można bylo składać zgłoszenie przez internet, miałam już wszystko wypełnione i czekałam cierpliwie. 20 maja zrobiłam test ciążowy... nie wiem do tej pory czy płakałam ze szczęścia, czy z rozpaczy, ale pamietam jak pomyślałam, że teraz już wszystko będzie dobrze, bo Kuba zawsze chciał mieć dzieci, od dawna planowaliśmy, że po mojej maturze się postaramy... że teraz się wszystko zmieni i będzie tak jak kiedyś... obecny stan rzeczy pokazuje jak bardzo sie pomyliłam... w zasadzie, to żal mi, że taki z niego nonono, bo to wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej, ale stwardniałam przez ostatnie miesiące, wiem, że dam sobie radę i bez niego... ale chcę sprawdzić, czy narodziny dziecka go naprawią, chcę dać mu szansę, przemęczyłam się tyle miesięcy, żeby dziecko mogło mieć dwojga rodziców pod ręka, ale jeśli to nie zda egzaminu, to nie będę się wahała-osobno też można wychowywać dziecko.
Ja w każdym razie jestem szczęśliwa i uśmiecham się do siebie nawet teraz jak mi się brzuch zsuwa na prawo, a po lewej pojawia sie niezidentyfikowany wystający obiekt... zawsze chciałam byc matką i uważałam to za główny w swoim życiu cel i taką misję życiową... a Kuba nie wie jak wiele traci
ho ho, ale was zanudziłam pewnie
-ale to najscislejszy skrót ostatnich ponad 7 lat...
[ Dodano: 2007-11-30, 11:40 ]Mary, mnie mam musiała wpisać na swoją książeczkę, bo ja pracuję, więc z urzędy nici, ale ubezpieczenia się nie da odprowadzić od umowy o dzieło
niedorzeczne jak dla mnie...