
Przyszli kominiarze (bo cos nie tak z kominem jest, bo jak sasiadka z gory napalila w kominku to u nas w lazience bylo zadymione...)... i rozwalili pol sciany w przedpokoju, pelno gruzu i kurzu wszedzie.... masakra


dobrze, ze mam kochanego meza, ktory wczoraj wszytsko posprzatal, nawet nie ma sladu po tym calym bajzlu... kochany jest!
