witajcie
właśnie wpadam na chwilkę...
przede wszystkim bardzo wam dziękuję za prześliczne życzenia
oczywiście gratuluję wszystkim pociechom nowych umiejętności i jubilatom przesyłam buziaczki
Kinguś no to teraz się u was będzie działo... koniecznie zdaj nam relację, również fotograficzną
Nie jestem zbyt dobra w składaniu życzeń i mogłabym powiedzieć Wam to zwykł mawiać mój tata na Ślubach: "W każdym kątku po dzieciątku, a w kuchni po dwoje", ale pozwólcie, że składając Wam dziś najlepsze życzenia będę posiłkować się słowami Pam Brown
[size=150]
Rozpoczęliście "haftowanie gobelinu". Na początek był i bukiet kwiatów, i dzwony, i obraczki, i wstęgi. A teraz bierzecie pierwsze błyszczące nitki radości i haftujecie w odpowiednim miejscu. Nie macie projektu, który powinniście zrealizować.
Czas poda wam jedwab i mulinę wszelakich barw, a złote i srebrne nici zwiążą ciemność.
Wszystkie musicie przyjąć - z nich wszystkich razem wziętych możecie stworzyć coś cudownego, mocnego, pięknego i całkowicie waszego.[/size]
Prawdziwe życie jak sami wiecie składa się z drobiazgów i detali: z filiżanki herbaty, zimnej wody w kranie, kotów drących się pod oknem. W małżeństwie musicie stawić czoło wszystkim małym niepokojom i tym wielkim kłopotom, drobnym sprzeczkom i dzielnie je przetrwać, bo te wspólne przeżycia, odwaga i wzajemne zaufanie, których się przez to nauczycie, scalą wasze małżeństwo na całe życie.
Wszystkiego najlepszego i pociechy z nowo ochrzczonej Elizki życzymy całą Rodzinką
u nas niestety niezbyt ciekawie, po urodzinach Wiki straciłam głos i było w tym roku wyjątkowo cicho, mało kolędowania
na dodatek od czwartku Wiki nie miała apetytu i dziś wyszło, ze się rozłożyła, miała temperaturę 37,5'C o 17, Tadzio też jakiś nieswój był dziś (strasznie marudny i głodny co godzinę, aż mi pokarmu brakowało
), dobrze że nie zdecydowaliśmy się iść z dziećmi na żywą szopkę do Franciszkanów (mieliśmy właśnie się wybrać koło 17 po drodze odwiedzając rodzinkę), a jutro mamy chrzciny jeszcze i Wiki chyba zostanie w domku, a ja niestety będę musiała chora iść
a zapowiadało się tak wspaniale... nie było źle, ale ja tak uwielbiam śpiewać kolędy i jak mogę mówić i nie cieknie mi z nosa
ale to chyba przez urodziny Wiki, bo oczywiście musiałam wpuszczać gości (jak zwykle mój małżonek miał to gdzieś i pacykował się na górze), więc wychodziłam nieubrana i chyba mnie zawiało
a Wiki była różowym motylkiem najpierw na Wigilii, a potem Aniołkiem
za to mój oczywiście nie zrobił zdjęcia Tadzikowi w muszce i właściwie Tadziu ma tylko 2 zdjęcia z Wigilii na rękach u ciotek
później wkleję wam jakieś fotki, jak się trochę odrobię z czasem
teraz zmykam w pielesze... do zobaczonka