Witajcie!!
Nawet nie wiecie jak sie ciesze, ze znowu moge byc z Wami... W sumie nie wiem od czego zaczac, tak dawno mnie nie bylo i nawet stycznosci z komputerem nie mialam wiec to pisanie strasznie wolno mi idzie. Co prawda mialam byc dopiero jutro, ale uporalam sie z tym calym balaganem wczoraj, jestem zmeczona jakbym zakonczyla prace w kamieniolomie

Wszytsko juz wyrozkladalam, chcialam zrobic to soama zeby wiedziec co gdzie powkladalam ale i tak juz zapomnialam
Wiec moze na poczatek:
Przepraszam
Eve i eSKe strasznie chcialam sie z Wami spotkac i jest mi strasznie glupio ze sie z wami nie skontaktowalam, ale wszystko przez moja glupote, po prostu mam skleroze i zapomnialam spisac sobie do Was numerow telefonu z netu, a w Polsce nie mialam dostepu do sieci i dlatego tak wyszlo... Oczywiscie moglam skontaktowac sie z
Mama Zuzi i jakos to zalatwic ale oczywiscie o tym nie pomyslalam

Najprostsze rozwiazania przychodza do glowy albo bardzo pozno, albo juz po fakcie... Mam nadzieje ze wybaczycie.
Witam
Kicie i Kacperka jak wyjezdzalam to Was jeszcze nie bylo. Strasznie sie ucieszylam jak ujrzalam od dawna wyczekiwane posty, super ze jestescie z nami
Nie wiem jak pojdzie mi nadrabianie czytania, troszke od 10 grudnia naklikalyscie, postaram sie przeczytac chociaz kilka ostatnich stron zeby wiedziec co u Was.
No i teraz wybaczcie, zdam wam relacje z mojego pobytu w Polsce troszke skrocona zeby was nie zanudzic, chcecie prawda??
Podroz super, Jasiu przespal calutki lot. Przez tydzien bylam u swoich rodzicow w Chorzowie. Bylo milutko i sympatycznie. Spotkalam sie w koncu ze swoimi znajomymi, tak dawno ich nie widzialam, a czulam sie jakbysmy rozmawiali ze soba wczoraj, Jasiu zostal z moimi rodzicami. Przyznaje sie ze troszke sobie wypilam, nie za duzo, ale po dlugasnej przerwie tak mnie scielo ze ho ho, po prostu bylam pijana, az trudno uwierzyc ze stalo sie toi po lampce wina, piwku, drinku i dwoch kieliszkach wodki
Jedzonko w Polsce, zmiana wody podzialaly na Jasia, przez tydzien bole brzuszka, wysuszona skora itd. Dopiero tuz przed przyjazdem do Norwegii jego skora zaczela wygladac w miare normalnie, chociaz ma jeszcze chropowate nozki. Nie chcialam isc z nim do lekarza, bo z tego co powiedziala mi tesciowa na pewno kazali by mi zmienic kosmetyki.
Przez reszte pobytu w Pl bylam juz w Tokarni, to dopiero bylo odciecie od swiata, bez zasiegu na tel, bez internetu, katastrofa. Jak szlam z Jasiem na spacer to patrzyli na mnie jak na wariatke. Bo na wsi sie na spacery z dzieckiem nie chodzi. Jak szlam to wszystkie sasiadki staly w oknach, a jeden dziadeczek jak mnie spotkal to zaczal sie na mnie wydzierac: "Z takim malym dzieckiem na spacer w zimie? Zglupiala pani? Prosze mu buzie zaslonic i szybko isc do domu! Tu juz nie jedna byla co z dzieckiem na spacery chodzila i potem dzieci byly w szpitalu"... Super prawda??
Wigilie tez spedzilismy w Tokarni, jakos tak dziwnie bylo nie z moimi rodzicami, inna tradycja, inne zwyczaje, ale ogolnie spoko. W drugi dzien Swiat byl chrzest Jasia. Maly nawet nie wie ze zostal ochrzczony, przespal cala msze, nawet jak mu woda lali po glowie to ani nie drgnal. Imprezka w domku na okolo 30 osob, wiec pierwszy dzien Swiat to tylko przygotowania.
Sylwester w restauracji "Siwy Dym" w Rabce, fajnie, ale wydaje sie mi ze bylo za drogo i troszke przereklamowane, bawilismy sie do 4 rano, Jasiu spal do 9, wiec caly dzien chodzilam jak na kacu bo bylam niewyspana, oczywiscie jak chcialam wracac o 2 to Krzysiek mnie zapewnial ze on bedzie sie caly dzien zajmowal Jasiem, a nawet nie byl w stanie caly Nowy Rok glowy podniesc taki go kac meczyl.
Krzysiek wyjechal 5, no i od tego momentu to sie maksymalnie nudzilam, brak samochodu, nigdzie sie ruszyc nie moglam, siedzialam tylko w domku, spacerki i tyle... Wynudzilam sie strasznie. Jeszcze jak mi samolot z powodu mgly nie odlecial w poniedzialek i musialam czekac do czwartku to myslalam ze juz zupelnie zeswiruje.
Poza tym Jasiek grzeczny jak zwykle. Spi od 22.30 do ok.7 rano bez przerwy, potem jedzonko i spimy do 10. W ciagu dnia, czery drzemki po ok.45 minut. Zaczelam wprowadzac mu inne jedzonko, probowal juz jablko, marchewke, rozne soczki, herbatki owocowe, no i raz jadl zupke, zageszczam mu tez mleczko kaszka ryzowa raz dziennie. Jezeli chodzi o karmienie lyzeczka to idzie tak roznie, pol jedzonka laduje na ubraniu, bo Jasiek traktuje lyczeke jak smoczek i chcialby ja ssac. Poza tym nie wiem czy swedza go dziaselka czy po prostu lubi miec cos w buzi bo uwielbia bawic sie gryzakiem i strasznie mocno pociera dziaselka. Wazy juz 8250 i ma 68 cm...
Zdjecia oczywiscie beda. Dzis albo jutro
Przyznajcie sie: tesknilyscie???
