
Neluś złość przeszła i wszystko przeszło i nie pamiętam o co mi chodziło

zastanawiałam się długo, spać nie mogłam ale nieugięta byłam, w niedzielę odwiedziliśmy moją koleżankę (tą mamę Tosi) w Międzylesiu w Centrum zdrowia Dziecka, jak posłuchałam Ani, popatrzyłam na biedne chore maleństwa - to zrobiło mi się wstyd, że mam takie debilne problemy... postanowiłam spojrzeć na wszystko inaczej, póki co inaczej wszystko wygląda, nie tak tragicznie... i tego się trzymam, tym samym przyjęliśmy propozycję teścia i budujemy się tu



co do Tosi, co Wam pisałam, że lekarze w Białymstoku w klinice stwierdzili padaczkę i leczyli tak Tosieńkę nie bacząc na ciągle niski BARDZO niski cukier... zabiliby dziecko - dopiero tu w Międzylesiu wykluczyli padaczkę i najprawdopodobniej Tosia ma hiperglikemię - taką anty cukrzycę - tzn. trzustka wytwarza za dużo insuliny i wtedy spada cukier do tragicznie niskiego poziomu, powoduje drgawki (wstrząsy padaczkowe nieszczęsne), teraz Tosia ma centralny wlew (do żyły, tuż przy sercu) i dostaje glukozę - jak potwierdzi sie diagnoza, to albo leczenie, albo specjalny zastrzyk raz w miesiącu (w warunkach szpitalnych) albo wycięcie 90% trzustki - coooo może wywołać niestety cukrzycę...
Dziewczynki - ja nie miałam pojęcia że tak różniste choroby są, tak skomplikowane, tak ich dużo - strrrrraszne, jak Ania powiadała o tych dzieciaczkach o rodzicach...
Joachimku sto lat, ciocia zapomniała, wybacz maleńki...



idę obejrzeć fotki od Was :-*