U mnie było to samo, Wiki właziła na kanape i hyc hyc, jak podchodziłam to siadała, złośnik mały, obłożyłam poduszkami wokoło, raz zrobiła bum i koniec z tym skaniem było. Jak ją zdejmowałam to stale właziła, więc ok chcesz to masz, ześlizgneła jej się nózka, upadła na poduszkę, był płacz, ale przestałą to robić. Na pewne rzeczy nie da się nic poradzić. A najgorzej jak widzi że coś mnie wnerwia to specjalnie to robi, dlatego nie zwracam na pewne rzeczy uwagi. Już nie rzuca się na podłoge i nie płacze - na niby. Nie powiedziane że znów tego nie będzie robić, ale brak mojej reakcji podziałał.
Dzieci są cwane i takie słodko złośliwe, ile razy biegałam do jej pokoju bo sobie wyrzucała z łóżeczka ukochaną Ate i ryk! Raz pokrzyczała chyba z 10 minut i przestałą to robić. Ale nie zawsze mam siły psych by wytrzymać jej łobuzowanie, dlatego jak już czuje, że limit cierpliwości się kończy, to zostawiam ją z tatą i już
Lecę już spać, bo przez ten okres jestem jakaś senna...