Amelcia na widok dzieci nie chce odejść i jest po prostu wrzask. Z tymi zabawkami, to może poczekam (nie wiem jak ją nauczyć), bo na razie naprawdę nawet, kiedy wyrywają jej z rączek, to nie protestuje. Patrzy zdziwiona i juz. Brak jakiegokolwiek poczucia własności. Nawet tak się zachowuje w stosunku do dzieci, które zna. Może to jakiś altruista nie daj Boże rośnia
Dzięki Wisieńko za komplement.
Amelcia dzisiaj cały dzień była w krótkim rękawku i powiem Wam, że starsze osoby, to tak dziwnie na mnie patrzyły. I był prawdziwy kontrast, bo np. jedna mama wyszla z dzieckiem w polarze i czapeczce wełnianej, a moje gołe. Ale wydaje mi się, że skoro na dworze cieplej niż w domu, to nie ma co przesadzać, zwłaszcza, że w domu po kafelkach lata. A tak na marginesie uwielbiam jak Pruedence pisze, że idą na pole. Od razu słychać, że Krakus i założę się, że jak mówi, to śpiewa (i nie chodzi mi o gwarę broń Boże). Super.
A no i dzisiaj pierwszy raz moje dziecko trzymane pod pachą próbowało robić kroki, a jak jej się udało, to było radości, ale jeszcze zbyt wcześnie. Ale uwielbiam, kiedy się cieszy. Czy Wasze dzieci też potrafią biegać (takie szaleńcze raczkowanie) z jednego końca pokoju do drugiego, Amelka robi to ciągle, ja ją już maratończykiem zaczęłam nazywać, bo potrafi godzinę tak latać, dzisiaj sprawdziłam na zegarku. A potem siada pije, zje ciastko, poklaska i na nowo.
Karolinko kuruj się kuruj. Wisieńko mam nadzieję, że prochy pomogą.
A w Polsce sobie szybko wszystko ułożycie. Na pewno na początku będzie dziwnie, po tak długim pobycie w USA, ale szybko się przyzwyczaicie.