Awatar użytkownika
Sikorka
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2625
Rejestracja: 07 mar 2007, 15:17

04 cze 2008, 13:54

Oj widzę, że mam tu co dziś czytać. O.K, to zaraz będę, ale najpierw pochwalę się, że urodziny kacpra były super, no poprostu bomba, sama się wybawiłam z dzieciakami. Panie były wspaniałe, masę konkursów i zabaw. No poprostu super sprawa, dzieciaki zadowolone, u nas w Kozienicach takich imprez jeszcze nigdy nie było, my byliśmy pierwsi więc jeszcze większa atrakcja dla tych dzieciaków.

A to fotki:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

To teraz poczytam sobie, ale pisać to już pewnie wieczorem, bo się czasowo nie wyrabiam z niczym :-D

[ Dodano: 2008-06-04, 14:33 ]
Przeczytałam..... Fotki obejrzałam.
Maya urocza - mała kobietka. Ale bym chciała, żeby pobawiła się z moim Karolkiem.

massumi
serce się raduje jak się na Was patrzy!!!!! I te krajobrazy....

A problem mieszkania.... dziewczyny ja to wszystko przeszłam i mam za sobą mieszkanie 5 lat z rodzicami w mieszkaniu w bloku :ico_olaboga: , docieranie się we własnym domu, kłótnie o nieróbstwo męża....itp. A teraz no cóż, złoszczę się czasem na bałagan, na to że mam ich trzech i wszyscy trzej rozpiep....wszystko w koło, a ja chodzę cały dzień i sprzątam i że czasem ma już dość. Ale potem siadam i sobie myślę, " czy świat się zawali jak te śmieci wysypią się z kosza, nie a ktoś je w końcu wyniesie, bo ja nie :ico_haha_01: " Robię to co mam do zrobienia, dbam by byli najedzeni, bo to dla facetów chyba najważniejsze :ico_oczko: , by byli czyści. Robię sporo w domu, bo nie pracuję więc mam czas, Sikor robi zakupy, bo ja nie lubię chodzić z Karolem z siatami jeszcze, śmieci to już obowiązek Kacpra i najśmieszniejsze, że jego też trzeba gonić. Chyba faceci już tak mają, że z własnej woli to tylko przyjemności :-D Życie, dziewczyny, poprostu życie, ale trzeba się cieszyć tymi przyjemnymi chwilami, a o niemiłych szybko zapominać.

Życzę Wam wszystkim szybkiego dotarcia się z mężami, dogadania z rodzicami i dużo, dużo szczęścia :ico_haha_02:

A teraz idę kończyć ten obiad, rany komp to zjadacz czasu jednak okropny!!!

Awatar użytkownika
GLIZDUNIA
Wodzu
Wodzu
Posty: 16362
Rejestracja: 09 mar 2007, 07:29

04 cze 2008, 15:44

oj Sikorko co prawda to prawda...komp nas kiedys pochlonie!!!
a zdjecia z imprezy takie bajkowe jak z Disneylanda hehehe...ciesze sie ze wszystko wypalilo a nawey smakowitego torcika sie dopatrzylam :-D :ico_brawa_01:

hmm a mi sie wydaje ze kazda rodzina mimo wszystkich trudow i niedoli powinna miec swoje male wlasne M......z rodzicami ciezko,bez nich tez nie latwo ale za to wiadomo ze kierujesz sama zyciem....Ewcik...ja tez z tych odizolowanych od rodziny i tez zdarza mi sie ponarzekac bo nawet kolezanek tu nie mam za bardzo....ale widze wiecej plusow niz minusow....kontakty z rodzina oboje z A. mamy znakomite bo widzimy sie baaaardzo zadko.....i chociaz wszyscy cie cieszymy ze sie zobaczymy....

bylysmy z Maya na drugim spacerze...znow w mojej pracy...juz mnie stresuje zalatwianie glupich papierkow(babka juz 2 mce mi wystawia rozliczenie roczne i za kazdym razem jest cos zle a mi juz wstyd jest sie prosic....a zalezy mi bo maja mi zwrocic podatek...no i dzis chyba w koncu dobrze mi wypisala papiery).....no i Maya bez zajakniecia jezdzi w rowerku i oby tak dalej......hahaha a ile halasu wydaje ten rowerek,ło matko pol Westbury slyszy jak jedziemy :ico_haha_01: :ico_oczko:

Awatar użytkownika
KUlka
4000 - letni staruszek
Posty: 4217
Rejestracja: 07 mar 2007, 20:24

04 cze 2008, 20:07

Glizdunia mnie pogoniła ... dostałam opr... i juz powracam z zaswiatow ....

Moj kochany Filipek dostał sie do 2 przedszkoli i teraz musze wybrac hehe tak zle i tak nie dobrze .. jedno integracjne i to mnie kusi .. a drugie 2 min od domu ... co by tu zrobic ...

Glizdunia piekna ta Twoja mała ..

A Karol woooow 10 lat ... zreszta tak jak pisałas Sikorko ja tez mam w domu samych facetow małych bo małych ale najedzeni napewno musza byc ... chociaz Filipa tez juz nauczyłam pewnych rzeczy .. np sprzatania u siebie przed spaniem .. no i lubi odkurzac .. A Karol na tronie jako krol no no no bosko ... i pozniej juz tak całe zycie ...

a tak poza tym to u mnie wszystko super ... no prawie wszystko ale trzeba sie cieszyc swoim szczesciem bo nigdy nie wiadomo kiedy sie skonczy ...

Słyszałyscie o tej Agacie naszej siatkarce .. to nasze zycie takie kruche jest ... i czasami nie sprawiedliwe ... :ico_placzek:

ladybird23
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 5261
Rejestracja: 27 kwie 2007, 17:27

04 cze 2008, 20:23

A dzis po pracy poszedł do naszej społdzielni mieszkaniowej i dowiedział sie ze u nas w dzielnicy sa mieszkania lokatorskie, na wynajem i do wykupu, ale wiecej szczegołów jak chce to jutro ma przyjsc, wiec jutro juz idziemy we dwojke, zobaczymy..mi sie wydaje ze mama słyszala nasze rozmowy o wyprowadzce bo jakas przybita chodzi i sie do nas nie odzywa, tzn do mnie tak ale a wogole omija i nawet nie przychodzi od dwoch dni do nas do gory :ico_noniewiem:

sikorka a wy te urodziny tak w szkole odprawialiscie??super!!a to nauczycielki zabawiały dzieci??niezle..u nas o czyms takim nie słyszałam :ico_szoking: :-)

glizdunia masz racje kazdy powinien miec swoje M, tylko ze my mielismy te M znalezc 3 lata temu i nie byłoby problemu teraz i kto wie ile nerwow by bylo zaoszczedzonych ile łez nie wylanych :ico_noniewiem: od poczatku sami, tak jak wy na przyklad

ewcik widzisz ty juz tyle lat sama i teraz dostrzegasz minusy tego ze mama daleko...ale do garow bym sie nie dała wtracac i sprzatac mi w mieszkaniu, choc nie powiem ze pomoc choc czasem wymuszona ale jest, przypuszczam ze jak my sie wyprowadzimy to mama do nas szybko nie zajrzy i Mila zdazy zapomniec jak babcia wyglada :ico_noniewiem:

ide teraz powiesic pranie..lukne tu potem

Awatar użytkownika
massumi
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7209
Rejestracja: 09 mar 2007, 14:16

04 cze 2008, 21:41

oj baby baby :ico_oczko:

jestem z Wami !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Generalinie idealym rozwiązaniem było by dla każdego małżeństwa osobne mieszkanie... i to już kwestia możliwości czy chęci jeżeli chodzi o wybór blok/mieszkanie w domku...

dobra znalazłam coś do poczytania... :ico_haha_01:
ach :)
no i trzymam kciuki za WSZYSTKIE rozterkowiczki :-D

Mieszkając razem

Wspólne zamieszkanie młodego małżeństwa z rodzicami nie jest sytuacją pożądaną. Mimo dobrej woli wszystkich w takiej sytuacji bardzo łatwo może dojść do zupełnie niepotrzebnych konfliktów. Jednak - z oczywistych powodów - na mieszkanie z rodzicami skazana jest większość młodych małżeństw. Jak sobie radzić w takiej sytuacji, jak postępować, by uniknąć konfliktów, a zarazem by wspólne zamieszkanie nie odbiło się negatywnie na więzi małżeńskiej?

Tu są dwie możliwe sytuacje. Sytuacja pierwsza: żona w domu rodziców męża. To jest słynny, osławiony tysiącem kawałów problem synowa - teściowa. Tego problemu się wszyscy boją i w pewnym sensie dzięki temu problem jest jakby mniej groźny niż ten drugi, o którym za chwilę. Na czym polega trudność tej sytuacji? Jeśli zamieszkaliśmy w domu rodziców męża, to tam choćby w tej symbolicznej kuchni mama męża przeciętnie działa od lat dwudziestu, dwudziestu kilku. Tam wszystko jest ustalone od początku do końca, tam zapałki odkłada się w określone miejsce, na określonym gazie stawia się czajnik, w określonym garnku gotuje się mleko itd., itd. Jeżeli synowa wejdzie do tej kuchni, zrobi cokolwiek inaczej niż mama, to w oczach mamy ona nie zrobiła inaczej, ona zrobiła źle. I trzeba brać na to poprawkę. Mama ma prawo mieć swoje przyzwyczajenia, dziwne byłoby, gdyby ich nie miała. To mogą być nawet przyzwyczajenia dziwaczne czy śmieszne. Trzeba to jednak uszanować. Nie wychowywać matki w jej własnym domu, że to niby ona postępuje źle, że można to zrobić inaczej, lepiej... (...)

Przykładów ilustrujących, że bez niczyjej złej woli powstają sytuacje drażliwe, można podawać wiele. Synowa nakrywa do stołu. Powiedzmy, że ona od dziecka kładła małą łyżeczkę po prawej stronie obok talerza - są różne szkoły - a mamusia, a więc jej mąż zarazem, kładzie łyżeczkę nad talerzem. Powiedzmy, że można i tak, i tak. Nakrywa ta młoda żona do stołu i kładzie łyżeczkę po prawej. Teściowa bardzo delikatnie - bo nie chce jej ranić - mówi: "Wiesz, kochanie, łyżeczkę się kładzie nad talerzem". - Dobrze mamusiu - powie ugodowa synowa, przecież co jej szkodzi kłaść nad talerzem, o takie rzeczy nie będzie się kłócić. "Dobrze, mamusiu, będę kładła nad talerzem". Nakrywa drugi raz do stołu, gdzie położy? Położy obok, automatycznie, tak jak przez osiemnaście czy ileś lat robiła. "Proszę - powie teściowa - taka niby miła, a na złość mi robi". Niewiele potrzeba, żeby być oskarżonym nawet o... najgorsze, o złą wolę.

Trzeba nabrać do tego pewnego dystansu, spojrzeć na to z uśmiechem. (...)

Sytuacja druga: mąż w domu rodziców żony. Nie znam żadnego kawału na temat teść - zięć. Cisza. Nawet słyszałem wypowiedzi, skądinąd poważnych ludzi, którzy mówili: to jest sytuacja bezkonfliktowa. Nic bardziej błędnego - powiedziałbym. To jest sytuacja, w której konflikty nie ujawniają się na każdym kroku, lecz zapadają jakby głębiej. Przyjmują teściowie syna do swojego domu, do zamieszkania w swoim domu. Otwierają ramiona i mówią: "Przyjmujemy ciebie, jesteś naszym kolejnym synkiem". Czujemy, co się dzieje. On ma się stać głową rodziny, panem domu, a on wchodzi do mieszkania na prawach synka. Przyjmujemy ciebie jako kolejnego czy tam pierwszego synka, w domyśle: mógłby być gorszy, więc bierzemy takiego. Zauważmy, że rodzice współcześni nie są tak wymagający jak kiedyś i akceptują nawet trochę dziwacznych narzeczonych. Ale zostawmy te dywagacje. Wchodzi młody mąż do domu w tym domu wszystko jest ustalone od dziesiątek lat. Wszystko ma swoje miejsce, jest cały rytuał, obyczaj. On w ściśle określonym miejscu musi postawić buty, nie może inaczej, na lewo od wejścia. On musi powiesić płaszcz na drugim wieszaku z brzegu, bo to jest dla niego przeznaczony wieszak. On w łazience ręcznik musi powiesić nie tu, a nie gdzie indziej i odłożyć go tak, a nie inaczej. Naczynia - jeżeli składa ze stołu, musi złożyć do lewej komory zlewozmywaka itd. itd.

On w tym domu mieszka, jest kolejnym dzieckiem i bardzo często długo nic się nie dzieje, żadnych konfliktów I nagle któregoś dnia wybucha Mówi: "Ja tu dłużej nie będę mieszkał". Żona: "Dlaczego?" On: "Nie pytaj dlaczego, tu się nie da mieszkać". On nie wie dlaczego. Jeżeli nawet wyartykułuje, że: "Muszę stawiać buty na lewo od wejścia", to żona powie: "Czego ty się czepiasz, to jest normalne, że buty stawia się na lewo od wejścia". Ona to robi od iluś lat. I zupełnie nie jest w stanie zrozumieć problemu męża. O co mu chodzi? Czepia się głupich butów, wieszania płaszcza, odkładania ręcznika, zupełnie bzdurne rzeczy. A on się dusi. Nie będzie miał tego problemu mężczyzna, którego żona zadba o to, żeby on się czuł głową rodziny. Wówczas spokojnie będzie odkładał buty na lewo, na prawo, tam gdzie mu każą; to nie będzie przedmiotem jego urazy. Jeżeli mężczyzna poczuje się w tej nowo założonej rodzinie kimś ważnym, kimś, od którego ważne rzeczy zależą, który musi decydować o podstawowych sprawach, o ważnych, o przyszłościowych sprawach, to jemu nie będzie potrzeba dodatkowej jeszcze możliwości decydowania - powiedzmy - o umeblowaniu mieszkania czy coś takiego. Tu oczywiście mądrość żony może złagodzić lub nawet całkowicie zlikwidować ewentualne złe skutki mieszkania z jej rodzicami.

Wejdźmy do pokoju, który został przeznaczony dla młodych. Myślę, że nie będzie to pokój przechodni, że to nie będzie pokój wspólny z kimkolwiek. Znam sytuację w starym budownictwie, duży co prawda pokój, ale w nim, dyskretnie szafą oddzielone, było łóżko dziadka. Dziadek sypiał kamiennym snem, ale chrapał. I dziewczynie ciągle się wydawało, że ten dziadek za chwilę zza szafy wyjdzie. Dziadek nigdy nie wyszedł zza tej szafy, niemniej to, że tam coś się za tą szafą ruszało, spowodowało, że współżycie płciowe zostało tak zaburzone, tak głęboko znerwicowane, że po siedmiu latach, bo siedem lat żyli w tej sytuacji, stali się niezdolni do współżycia płciowego i zostali małżeństwem bezdzietnym. Ale to nie zawsze musi być dziadek w tym samym pokoju... To ma być pokój wyizolowany akustycznie, o co wcale nie jest tak łatwo w nowym budownictwie, i to musi być pokój, tak wyizolowany, że nie mamy żadnych wątpliwości, że nam tu za chwilę ktoś nie wejdzie, że mamusia wieczorem nie otworzy drzwi i nie spyta: O której was zbudzić? Czy zjecie z nami śniadanie? Ja nawet nie myślę konkretnie o sytuacji współżycia, w różnych sytuacjach jest to nie do przyjęcia. Powiedzmy żona zdobyła się wreszcie na intymną rozmowę z mężem i dotykają rzeczy bolesnych, bo chcą to rozwiązać. Ona sobie popłakuje w "mankiet" męża. I ma prawo, niech sobie popłakuje. Ale ona się boi popłakać, bo za chwilę wejdzie mama i co ona sobie pomyśli? Pewnie że mąż ją bije. Wobec tego we własnym niby mieszkaniu, domu, ona nie może sobie nawet popłakać bo nie ma tej swobody, tego komfortu, że nikt za chwilę nie wejdzie i nie będzie nam towarzyszył w naszej intymności. Zawsze młodym mówię: Nie wiem, jak to zrobicie, nie wiem, jak to zaaranżujecie, wznieście się na szczyty intelektu, na szczyty pomysłowości, na szczyty humoru, zaaranżujcie to tak, żeby rodzice wpadli sami na pomysł, by do tego waszego pokoju dorobić klucz i ofiarować wam klucz do waszego mini-mieszkania. Autentyczny klucz, który można przekręcić w drzwiach. No już takim minimum to jest klucz umowy, że my idziemy do rodziców powiedzieć wieczorem dobranoc, a potem nikt już do nas nie zagląda. Nie wszystkim, nie każdemu taka umowa wystarcza. Autentycznie najlepszy byłby "pomysł rodziców" - wręczamy wam klucz do waszego pokoju. Tu jest czasem i ten problem, że ten pokój był pokojem rodzinnym. On jest oddany z mieszkania, z bólem, bo w tym pokoju coś się tam robiło, jadało się, opowiadało bajki, nie wiem co tam jeszcze, może wisiał portret przodka. I teraz młodzi ludzie są wpuszczeni do pokoju, ale rodzice im mówią: Kochani, wy w tym pokoju mieszkajcie, ale wiecie co, ta szafa - niech ona tu stoi, ten portret dziadka - niech on koniecznie tutaj wisi. A jak będziecie malować, to koniecznie pomalujcie na żółto i pociągnijcie wałkiem w niebieskie różyczki, bo zawsze tak tutaj było. To jest autentyczna trudność rodziców, więc trzeba coś zrobić, żeby podjąć rozmowę: Kochani, bądźcie tak wspaniałomyślni i oddajcie nam ten pokój do końca i pozwólcie nam tutaj - nie wiem - fortepian na suficie postawić, bo mamy taką fantazję; żebyśmy wiedzieli, że to jest do końca nasze, że my możemy tutaj naprawdę czuć się jak u siebie. W jaki sposób to uzyskamy, to nie jest najważniejsze. Ważne, żebyśmy umieli to wyreżyserować i żeby nie było sytuacji takiej, że rodzice powiedzą: No tak, pewnie nas posądzają, że my im wejdziemy, będziemy ich okradać i nie wiadomo jeszcze co robić. A jak bardzo łatwo urazić rodziców. To co, wy się przed nami chcecie zamykać? A to chodzi również o takie sytuacje, zupełnie banalne, że wstaliśmy za późno, że nie zdążyliśmy posłać łóżka, że zostawiliśmy może przybrudzoną pościel, może przysłowiowe skarpetki "stojące" na środku dywanu. Wybiegliśmy z domu, ale wiemy, mamy pewność, że nam mamusia nie wejdzie. Jeśli mamusia wejdzie to wówczas te brudki przestają być nasze, my nie czujemy się u siebie. To jest problem pozornie mały, ale czasem trzeba się solidnie "napocić", by wszystko tak zaaranżować, by było naprawdę dobrze.

Nie może być sytuacji również możliwego kontaktu wzrokowego. W tych nowych mieszkaniach blokowych są te nieszczęsne drzwi z szybami. To zasłońmy jakąś ciężką makatką czy czymś tę szybę, żeby nawet nie było widać, kiedy się u nas pali światło, a kiedy się nie pali; żeby jak najbardziej ten pokój był namiastką naszego oddzielnego mieszkania.

Jest jeszcze inny bardzo ważny problem, ja go tutaj na pewno nie rozwiążę, ale chciałbym przed nim ostrzec. Zamieszkanie u rodziców stanowi ogromną pokusę, bo to mieszkanie jest wygodne, tanie i bardzo łatwo doprowadzić do takiej sytuacji, że skoro mamusia gotowała dla pięciu osób, załóżmy, to nie ma sprawy - ugotuje i dla szóstej. Co jej szkodzi dolać trochę wody do zupy, co jej szkodzi troszeczkę więcej chleba kupić itd. Co jej w końcu szkodzi wrzucić dwie pary skarpetek więcej do pralki czy jeszcze jedną koszulę. I my w chwili, kiedy powinniśmy zacząć nowe życie, my właściwie żyjemy tak samo. Marnują się ogromne zasoby energii młodych ludzi, którzy stając na swoim, na nowym, mogliby wiele rzeczy zrobić.

Jest trudnością zaczęcie prania, jeżeli dotychczas nigdy w życiu tego nie robiłem, czy robiłam. Jest trudnością zaczęcie gotowania, jeśli dotychczas byłem obsługiwany. Nawet posmarowanie chleba może być problemem, bo mamusia zawsze synkowi szykowała kanapeczki na drogę. To są konkretne trudności i my tego się z radością, i bez większych problemów nauczymy natychmiast po ślubie, natomiast nie nauczymy się tego tak łatwo po piętnastu latach, jak już dostaniemy własne mieszkanie. Po latach to będzie ciężarem i okazuje się, że ten ciężar nieraz się obraca przeciwko rodzicom. Im rodzice więcej robią za dzieci - Młodzi są, niech sobie pójdą do kina, przypilnujemy dziecka, niech sobie pójdą; zrobimy to... tamto itd. itd... - tym większe może być ich rozgoryczenie po latach. (...)

Następny problem - ingerencji rodziców w nasze życie. Robią to zwykle w najlepszej wierze, ale ta ingerencja powinna być bardzo, bardzo ograniczona. Znam sytuację taką, że teściowa - to było jeszcze parę lat temu, kiedy większość rzeczy się załatwiało, nie kupowało - załatwiała wszystko do domu. Żyjąc na tym świecie odpowiednio długo, miała odpowiednie znajomości. Nawet bez oglądania przez młodych kupiła im meble, umeblowała im pokój. W swoim mieszkaniu oddała im pokój i zadecydowała, w którym miejscu koniecznie musi stać ten kupiony przez nią tapczan. Oni chcieli go w innym miejscu ustawić, ale teściowa się na to nie zgodziła - w końcu ona kupiła tapczan i to jest jej mieszkanie. Wynikł z tego drastyczny konflikt.

Tam była dodatkowo trudna sytuacja, że nie było teścia, który być może - patrząc na to z boku - trochę by żonę wyhamował i powiedział: Ty, dajże im spokój, niech oni sobie ten tapczan ustawią jak chcą. Zabrakło dystansu. Ona była tak zaangażowana... Pewnie nocami myślała jak meble ustawić, jak ten tapczan, żeby było najlepiej. Wszystko w dobrej wierze. I wymyśliła być może najlepiej, ale niechby oni sobie wymyślili gorzej, lecz sami. Może by za jakiś czas wrócili do koncepcji mamusi i powiedzieli: Wiesz, mamo, ty od początku to naprawdę dobrze wymyśliłaś.

Rodzice, nawet nierzadko, ingerują w to, kiedy młodzi mogą sobie pozwolić na dziecko, a kiedy jeszcze nie. Coraz częściej jest sytuacja, że młodzi się pobierają i nie mają jeszcze środków do życia. Rodzice, dając im środki na życie, mówią: W porządku, my wam dajemy, ale żeby nie było dziecka. Można powiedzieć, że w jakimś sensie mają prawo, ale czujemy, jak daleko posunięta jest ta ingerencja.

Rodzice, teściowie powinni unikać wszelkich ingerencji w sprawy, z którymi mogliby sobie sami młodzi poradzić, a w szczególności podejmowania decyzji za młodych. Choćby rodzice podjęli decyzję mądrzejszą od młodych, nie mogą jej podejmować za nich. Nawet w sytuacji, gdy młodzi radzą się rodziców, jak mają coś zrobić, to rodzice powinni się zastanowić: Czy my im damy gotową odpowiedź, czy im tylko troszkę podpowiemy, czy też powiemy: spróbujcie sami dojść do tego. Na pewno jak sami podejmą decyzję, będą mieli z tego większą radość i na pewno te decyzje będą wartościowsze.

W swojej nadopiekuńczej miłości niestety bardzo często rodzice chcą wszystko załatwić za młodych, wiedząc jak jest lepiej, bo mają doświadczenie. Rzeczywiście, tak obiektywnie z boku patrząc, oni mogą wiedzieć, jak pewne rzeczy załatwiać, jak pewne rzeczy urządzać. Ale nie zdają sobie sprawy jak często w gruncie rzeczy wyrządzają młodym "niedźwiedzią przysługę". Rodzice nie tylko odbierają radość z podejmowania własnych decyzji, ale także utrudniają osiągnięcie pełnej dojrzałości wyrażającej się między innymi samodzielnością i odpowiedzialnością.

Jeżeli ci młodzi ludzie na razie gorzej sobie radzą niż ich rodzice, to jednak pewne rzeczy sobie poustawiają, a wspólnie przezwyciężając trudności, budują swoją więź. Wspólne przezwyciężenie trudności buduje więź. Jeżeli za nas rodzice porozwiązują wszystkie trudności, to "nie ma na czym" zbudować się prawdziwa więź między młodymi małżonkami.

Jacek Pulikowski

(z książki "Młodzi i miłość", Wrocław 1996)

Awatar użytkownika
Sikorka
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2625
Rejestracja: 07 mar 2007, 15:17

04 cze 2008, 21:43

KUlka, nie Karol na tronie, a Kacper :ico_haha_01: Karol tak szybko nie rośnie :ico_haha_01: :ico_haha_01: :ico_haha_01: :-D

ladybird23, nie w szkole, a w Świetlicy na terenie ogrodu Jordanowskiego. To jest taka świetlica miejska, gdzie są sale zabaw, sale komputerowe, taka sala z basenem z piłeczkami, sala ze stołami do tenisa i różne zajęcia są tam dla dzieci, mój Kacper chodził tam jak był młodszy na zajęcia plastyczne, potem trochę na naukę gry na gitarze, teraz na gimnastykę korekcyjną, bo zaczyna mi się garbić (wysoki bardzo jest jak na swój wiek, ma 158 cm) I to wszystko jest za darmo, Urząd Gminy dotuje tą placówkę. No ale za prywatną imprezę urodzinowa musiałam zapłacić, ale co to jest 5 zł od dziecka, a tyle radości!

No to zabieram się za pisanie pracy, ostatniej już w tym semestrze, za tydzień ostatni weekend w szkole :-D

Awatar użytkownika
massumi
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7209
Rejestracja: 09 mar 2007, 14:16

04 cze 2008, 22:00

Sikorka, :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: impreza musiała być super, Kacper na bank nie zapomni swoich 10 urodzin !!! :-D

Glizdunia Ty wiesz, że masz małą akrobatkę w domu, ale zdjęcie Mayi nurkującj w ogrodowej "piaskownicy" mnie POWALIŁO :ico_smiechbig: musiał się nieżle zdziwić :ico_haha_01: i :ico_brawa_01: za uchwycenie sytuacji i jej minki :-D

[ Dodano: 2008-06-04, 22:06 ]
a i zapomniałam :ico_haha_02:

http://pl.youtube.com/watch?v=k7ffWrvNMxw
http://pl.youtube.com/watch?v=q5nIg-e7VIo

sorry za komórkową jakość :ico_sorki: :ico_sorki: :ico_sorki:

Awatar użytkownika
zborra
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 9819
Rejestracja: 19 kwie 2007, 21:41

04 cze 2008, 22:13

Ło matko......Massumi aleś zapodała lekturę...szkoda, że przeczytałam połowę tylko, bo ciekawe...ale resztę na bank doczytam jutro, bo dobre to jest :-D

Glizdunia córkę masz kochaną!!! rowerek bardzo mi się podoba...i dobrze, że taki, bo bynajmniej kolorowo jest. A że głośno? moją też słychać na pół wsi jak jedziemy :ico_haha_01:

Jagódka ale jakoś sobie radzisz pozytywnie, a bynajmniej masz konkretny plan i życzę Ci zacięcia w realizacji!!!

Lady może mamusia poczuła się urażona. Ale ja bym jej dała ochłonąć, zebrać myśli. Sobie też daj czas, poczekaj aż się wykreuje jakaś Wasza przyszłość...Myślę, że Twój mąż faktycznie może się tam źle czuć, skoro wszystko musi robić jak mama chce. Przecież jesteście osoną rodziną!!! powinna dać Wam trochę swobody...jeśli się wyprowadzicie, to ona to przegryzie jakoś, spoko. Ale to potrwa i będzie trudne dla wszystkich, ale podejrzewam , że w skutkach dobre. Bardzo bym chciała, żeby się Wam udało, póki jest jescze co ratować!!!

Ewcikowa...Ty to dopiero wiesz, co to znaczy być na swoim...czyli jest jak pisałam wcześniej, każda sytuacja ma swoje słabe strony!!! tylko musimy sobie jakoś z tym radzić i szukać najlepszych rozwiązań. Wiem, że Wam ciężko, bo ciągle z dzieckiem jak z kulą u nogi i wspólne wyjście to już wyczyn nie lada. Dlatego czasem wstyd nawet mi pisać, że nam źle...bo wiem, że niektórzy mają dużo gorzej! Ale Ty akurat też nie jesteś typem płaczliwej mimozy, która nie daje sobie rady. Jesteś świetnie zorganizowana i poukładana i masz silne bary, na których to dźwigasz!!!

Kacper niezły król!!! czy można go wybrać zamiast prezydenta??? :ico_oczko:

KUlka a Tyś gdzie fruwała?????? no wiesz, przedszkole integracyjne fajna rzecz, ale może to bliżej domu raczej? zawsze pod ręką no nie???

A ja znów trochę pogadałam z mamą i widzę, że nawet pomysł oddzielenia pięter się jej podoba i aż ma iskry w oczach, żeby już to zacząć. Teraz muszę znaleźć jakiś sposób, żeby J mógł dorobić większą kasę, resztę weźmiemy kredytu i zaczynamy, Ale podejrzewam, że dopiero w przyszłym roku. Już mi się to podoba, od razu byśmy zrobili Hanucie pokoik, sobie sypialnię i salon z garderobą...no, to już widzę, jak utonę w katalogach mieszkaniowo-budowlanych :ico_haha_01: I w kredycie :ico_haha_01:

dobranoc, lecę z mężem oglądać ju ken dens

Awatar użytkownika
massumi
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7209
Rejestracja: 09 mar 2007, 14:16

04 cze 2008, 22:16

zborra, aj lowju :-D :ico_haha_01: :-D

Awatar użytkownika
GLIZDUNIA
Wodzu
Wodzu
Posty: 16362
Rejestracja: 09 mar 2007, 07:29

04 cze 2008, 23:29

no no no i mam co poczytac....
wiec Massumi...konkretnym tekstem nam dowalilas :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: .......wszystko jasno i czytelnie......teraz sie tylko dopasowac,ale jakos rozwiazania nie ma...szkoda ze zlotego srodka nie podali hmmm
no i koncert widac udany hihihia jaki Milosz rozspiewany!!! :-D :ico_brawa_01:

i dodam ze akrobatke chyba faktycznie wychowuje,juz sie dzis smialismy ze do cyrku ja oddamy :ico_haha_01: wiecie ze wchodzi na wszystkie krzesla w domu,na lawe,na krzesla ogrodowe....dziewczyna pająk normalnie....podciaga sie na rekach i odpycha nogami...nawet o malo do rowerka by dzis wpadla bo sie jej wejsc zachcialo a ze te wysokie oslonki są to sie na brzuchu zawiesila glową w dol juz :ico_puknij:

Lady,a Ty masz jeszcze rodzenstwo czy sama z mamą jestes???i jak to bylo od poczatku,mama chciala zebyscie sie u niej rozlokowali na stale?

Kulka...ja bym poleciala na to blisko domu :ico_noniewiem: ...integracyjne spoko z tym ze moja siostra chodzila do integracyjnego gimnazjum i bym nie polecala choc to co innego niz przedszkole.....bo zdrowe dzieci mialy braki...prowadzenie lekcji czasem bylo bardzo utrudniane przez dzieci niepelnosprawne umyslowo....

Zborra...widzisz...dobrze robi rozmowa co nie?i rozdzielicie wejscia?spoko...to jest wyjscie...mamie pomysl sie spodobal wiec dzialac....no i to meblowanie...mmmmm jak ja to uwielbiam....chociaz poplanowac mozesz :-D :ico_brawa_01:

Wróć do „Noworodki i niemowlęta”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość