Ja napisze tak. Każda miłość jest inna. Ja swoją najsilniejszą- nastoletnią miłość przeżyłam dawno temu i pamiętam ją do dziś i wzdycham do tych wspomnień i uważam, że to była miłość prawdziwa, ale krucha i ulotna zważywszy na wiek, teraz utrzymuję znajomość na cześć.Potem poznałam chłopaka który mi się podobał, byliśmy razem kilka miesięcy- wydawało mi się że to miłość, ale to nie była miłość tylko zauroczenie, bardzo mnie zranił i chociaż nie rozpaczałam jak po kimś bardzo ważnym długo nie mogłam sie otrząsnąć. Te dwie "miłości" były inne, pierwsza szalona, delikatna i piękna, druga taka trochę dla szpanu, żeby się pokazać. A potem poznałam męża, nie było ani fajerwerków przy pierwszym pocałunku jak by się zdawać mogło, nie było jakiś uniesień za bardzo i nawet nie było romantycznie- bo mój mąz do takich mężczyzn nie należy. Nawet na początku do nie lubiłam
i nie podobał mi się za bardzo, bo chadzał do mojego brata jako kolega. Potem coraz bardziej stawał mi się bliższy i całe te wspólne lata takie proste i zwyczajne sprawiły, że bardzo się zaprzyjaźniliśmy- nie musieliśmy nic mówić, wystarczyło tylko spojrzenie i gest. Potem po kilku długich latach przyszła miłość. A teraz ..teraz kocham jeszcze bardziej mojego T. ale inaczej niż nasze dzieci.